Do słów, które w sposób dziwny wyparowuje ze współczesnego języka polskiego, bez wątpienia, należy wyraz męstwo. Spontanicznie kojarzymy go z bohaterami utworów literackich czy filmowych, ale rzadziej wiążemy je z czymś realnym, wtopionym w codzienne życie. Tak, jakby w rzeczywistości nie istniało, stanowiąc jedynie wyblakły ozdobnik języka.
Istnienie wielorakich postacie zła (strach, niewola, choroba, niedostatek, kalectwo, czy śmierć) jest faktem oczywistym. Człowiek zawsze zajmuje wobec nich jakąś postawę. Jedną z nich może być właśnie męstwo, mające dwojakie formy: atak i wytrzymanie naporu. To pierwsze występuje wówczas, kiedy sądzimy, że jesteśmy w stanie pokonać zagrażające nam zło. Działamy w przeświadczeniu, że strach ma wielkie oczy.
Mobilizujemy więc siły, wyzwalamy gniew, aby dokonać uderzenia i skutecznie rozpra-wić się z zagrożeniem. Chodzi o pomyślne przeprowadzenie tego, co rozum wskazuje w dążeniu do osiągnięcia realnego dobra (materialnego, duchowego). Ale męstwo posiada również drugą twarz – bardziej subtelną i podziwianą – wytrzymanie naporu osa-czającego zła oraz nie cofanie się przed nim. W tym wypadku chodzi o postawę przezwyciężania i pełnego panowania nad takimi uczuciami jak strach, przerażenie czy lęk. One powstają spontanicznie, mają charakter wrodzony. Dlatego mogą zakłócić, a nawet uniemożliwić osiągnięcie dobra, stając się realną przeszkodą w dążeniu do niego. Znajduje to odbicie na gruncie języka potocznego, kiedy mówimy o paraliżującym strachu w obliczu zagrożeń o szczególnym natężeniu.
Uznaje się, że cierpliwe trwanie w oporze, kiedy wiadomo, że zło przerasta nasze aktualne siły, jest czymś bardziej wymagającym niż atak. Bo to wówczas – w sytuacji realnego cierpienia – poddana jest próbie wartość naszej cierpliwości (ona chroni przed załamaniem pod naporem smutku) i wytrwałości (broni przed znużeniem trudnościami i cierpieniem). To wtedy również uczymy się zwyciężać siebie.
Skoro – jak wcześniej stwierdziliśmy – zło przyjmuje różne formy i w wieloraki sposób może nam zagrażać, to podobnie męstwo możemy również okazywać w sposób różny, zależnie od sytuacji i okoliczności. Inny rodzaj męstwa wymagany jest w czasie wojny (np. postawa H. Sławika, o której piszę w Trosce o pamięć, numer aktualny NG), a inny w okresie pokoju. Nikt nie ma wątpliwości, iż mężnie zachowuje się kobieta wychowująca dzieci z wielkim oddaniem i poświęceniem. Tak samo czyni strażak, kiedy z narażeniem własnego życia ratuje inne osoby podczas klęsk żywiołowych czy pożaru. Męstwa wymaga zawsze głoszenie i obrona prawdy w systemach totalitarnych; nawet za cenę represji, utraty wolności lub życia.
W chrześcijaństwie za szczególny przejaw męstwa uznaje się męczeństwo. Jest ono świadomym i dobrowolnym przyjęcie gwałtownej śmierci za wiarę lub obronę wartości odnoszących się do Boga. Obok roztropności, sprawiedliwości, umiarkowania należy do cnót (sprawności moralnych) kardynalnych. Stanowią one wyjątkowe dary i skarby dla wspólnoty Kościoła.
Bez męstwa konkretnych osób nie odzyskano by niepodległości w roku 1918. Nie przetrwalibyśmy narodowych dramatów, nie powstała by też Solidarności. Męstwo stanowi zawsze warunek małych i dużych zwycięstw szarego dnia. A bez nich nie można budować i wzmacniać naszego człowieczeństwa.
Emil Mastej