O różnych losowych szlakach swoich bliskich pisze Maria – M. Ehrmann-Stankiewicz w obszernej swej publikacji wydanej w języku francuskim pt. „Vous ne perirez pas” (Wy nie zginiecie). Napisała ją na podstawie pamiętników swych rodziców: matki Janiny z d. Popławskiej i ojca Alfreda Ehrmanna, oraz swych osobistych wspomnień.
Sprawa obywatelstwa członków rodziny była, jak pisze, wprost „pocieszna” (cocasse). Otóż, ojciec Alzatczyk, był najpierw obywatelem niemieckim, i jako taki w chwili wybuchu 1szej wojny światowej zostaje powołany do wojska niemieckiego. Ostatni rok wojny zastaje jego jednostkę wojskową na terenie litewskim przy granicy Prus wschodnich. Tam też, po zdemobilizowaniu i uzyskaniu obywatelstwa francuskiego, pozostaje żeniąc się z Polką. Małżeństwo jak na owe czasy i strony niekonwencjonalne. On mieszczanin, obcokrajowiec i w pojęciu ogólnym niedawny wróg, ona ziemianka, jedyna spadkobierczyni obszernych dóbr. Matka moja, Janina Popławska pochodziła z zamożnej rodziny szlacheckiej posiadającej 3 majątki: jeden na Litwie: Kotowszczyzna i dwa na północno-wschodniej Wileńszczyźnie: Surwiliszki (powiat lidzki) i Sitce (powiat dziśnienski) .Historyczną postacią w rodzinie był Ignacy Domeyko stryj matki Janiny (Leonii z Domeykow ), wielki przyjaciel Mickiewicza, zwany w kole Filomatów Żegotą
Matka, narodowości polskiej, wychodząc za Francuza (w grudniu 1918 r.) uzyskała automatycznie obywatelstwo francuskie, jak następnie ich czworo dzieci (trzy córki i jeden syn), które jednakże posiadały również obywatelstwo polskie. W istocie była to istna „łamigłówka”, ale przyczyna jej nie była zgoła zabawna. Powodem jej były wydarzenia polityczne dotyczące zarówno Polski (niepodległość, okupacja, odrodzenie w ustroju komunistycznym) jak i Alzacji, (kilkakrotna zmiana przynależności państwowej) związane z obydwoma wojnami światowymi, a również niepewna sytuacja polityczna stworzona zbrojnym konfliktem między Rzecząpospolitą i Rosją sowiecką (w latach 1919-1920), najazdem sowieckim na Rzeczpospolitą (1939-1940), sporem Polski z Rzeszą niemiecką, oraz trwałym zatargiem z Litwą, w sprawie Wilna (spolszczonego w ciągu wieków w ramach dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów i przyłączonego do Polski, a które nowopowstałe po wojnie państwo litewskie uważało za swą historyczną stolicę). Toteż nader utrudnionym było życie Polaków na terenie nowopowstałego państwa litewskiego.
Rodzina żyła początkowo głównie na Litwie, w majątku zwanym Kotowszczyzną, stanowiącym własność Janiny i administrowanym przez nią i jej męża Alfreda. W 1924 r. w następstwie rosnących nastrojów antypolskich na Litwie przeniosła się cała rodzina na terytorium Rzeczypospolitej, do majątku Surwiliszki, a następnie do Wilna.
Tu Alfred Ehrmann pozbawiony przez liczne lata swego zawodu zgłosił się do Kuratorium przedstawiając swoje dyplomy zawodowe. Po ich zweryfikowaniu zostaje na podstawie kontraktu wykładowcą francuskiego, niemieckiego i łaciny w państwowym gimnazjum męskim Zygmunta Augusta. W końcu lat 20-tych,by zostać urzędnikiem państwowym i awansować na inspektora czyni starania o nabycie obywatelstwa polskiego. Otrzymując je jest zmuszony do zrzeczenia się obywatelstwa francuskiego zgodnie z ówczesną ustawą tego państwa. Żona zaś, która wychodząc za mąż za Francuza, nabyła automatycznie to obywatelstwo nie została jego pozbawiona podobnie jak i czwórka dzieci (trzy córki i syn posiadający jednocześnie obywatelstwo polskie.
Wtargnięcie sił sowieckich podejmujących akcje „likwidowania polskich obszarników”, spowodowało szybki wyjazd Ehrmanów przy końcu lutego 1941 r. Aby móc opuścić Litwę (okupowaną wówczas przez armię radziecką), korzystając z pomocy władz Rzeszy, musiał zadeklarować siebie i towarzyszących mu członków rodziny, jako „alzackich Volksdeutsch’ow” z wyjątkiem najstarszej córki już żony Polaka.
Podjęli oni wówczas uciążliwą niezwykle „eskapadę” przez terytorium Rzeszy hitlerowskiej, aby dotrzeć do rodzimego kraju Alfreda: Alzacji. Po wielomiesięcznej podroży, przybyli do celu i zamieszkali w Colmar, gdzie Alfred rdzenny Alzatczyk staje się cudzoziemcem meldującym się paszportem polskim wydanym przez Konsulat Polski w Nancy. Jako obcokrajowiec nie mógł już powrócić do szkolnictwa ciężko przeżywając ten okres. Obywatelstwo francuskie odzyskuje dopiero w 1949 roku, już w wieku emerytalnym i po obowiązującym 5-letnim stałym pobycie we Francji. Powikłania z przynależnością obywatelską Ojca stale mu zatruwały życie rodzinne z tą jedną pociechą i nagrodą, że w przejściach wojennych to ocaliło wszystkich jej członków.
W Polsce pozostała jedynie córka Maria związana uczuciowo ze swoim małżonkiem, Stefanem Stankiewiczem (poślubionym w Listopadzie 1940 r.), który nie mógł otrzymać zezwolenia na wyjazd z kraju. Kontynuowali zatem wspólnie gospodarowanie majątkiem rodzinnym w Surwiliszki, pomimo rosnącego niebezpieczeństwa ze strony wrogich grup miejscowych nacjonalistów.
W 1945 r. w ramach repatriacji Polaków zdołała opuścić litewskie Wilno i przybyć do Białegostoku, gdzie był już jej małżonek, a następnie razem zamieszkali we Warszawie. Tam ukończyli studia i pracowali w państwowych instytucjach, ona jako tłumacz – romanista, on jako inżynier budowlany. Tam urodziła się ich córka Agnieszka (Agnès).
Maria Stankiewicz szykanowana wskutek swej więzi „z Zachodem”, czuła się obco w PRL-u. W 1959 r. zdołała uzyskać polski paszport na wyjazd do Strasburga, na trzymiesięczny „letni kurs” studiów uniwersyteckich. Zabrała tam ze sobą córkę. Połączyła się ze swoimi w Colmar korzystając ze swojego francuskiego obywatelstwa, jako urodzona z ojca Francuza decyduje się pozostać we Francji. Po długich staraniach w ramach odwiedzin rodziny przybył na stale do Colmaru jej małżonek, Stefan.
Pani Maria, dziś wdowa, stale mieszka w tym „swoim” rodzimym mieście, gdzie przy-szła na świat, w czasie pierwszego tu pobytu jej rodziców, zaraz po zakończeniu I-wszej wojny światowej. Przy okazji mała ciekawostka. W czasie wojny w tak dalekim Wilnie, cyganka wywróżyła z ręki pani Marii, że powróci tam gdzie się urodziła.!!! Czary, nie czary, ale wróżba się spełniła.
Z Colmaru powróciła do Polski na stale jedynie jej młodsza siostra „Lala”, jak nazywano w rodzinie Zofię – Renatę (Sophie – Rene’), która połączyła się w Kraju węzłem małżeńskim ze swym polskim narzeczonym. Z kolei najmłodsza siostra „Nina” (Janina) wybrała na stały swój pobyt Szwajcarię, zaś brat Andrzej (Andre) przebywał w Algieri i Tunisie jako architekt.
Tak wygląda saga dawnej polsko-francuskiej rodziny Ehrmann-Poplawska. Ich życie i losy kształtowały wydarzenia z okresu wielce znamiennego w dziejach Polski i Narodu. Stąd też opis ich przeżyć stanowi pewien przyczynek do historii polskiej emigracji z owych czasów wojen i politycznych przemian.
Wiadomo, że opuszczający na zawsze Kraj ojczysty, podlegają silą się rzeczy konieczności zasymilowania się w łonie obcego społeczeństwa, które ich przyjęło. Przez wiele lat naturalizacja była jednoznaczna z wyrzeczeniem się obywatelstwa ojczystego kraju. W doświadczeniach tych, przeżywanych na szczeblu indywidulanym, czy rodzinnym, można by doszukiwać się pewnej analogii z sytuacją określającą cele i zasady wspólnot międzypaństwowych. Rzecz oczywista, że gdy przychodzi nam żyć „pod jednym dachem” z innymi, to – jak długo trwa owa forma współżycia, – należy zrezygnować z osobistych przyzwyczajeń, które by raziły innych członków wspólnoty. Ale w łonie międzypaństwowej wspólnoty, konfrontacja istniejącej identyczności narodu z ideą stworzenia beznarodowego, kosmopolitycznego oblicza wspólnoty rodzi prawdziwy dylemat. Mniemanie wolnościowych strategów, że uczucia zachowania identyczności narodowej utrudnia zaprowadzenie ogólno-ustrojowej „minimalizacji” zagraża wartościom, bez których naród, tracąc swą identyczność historyczną, doprowadzony będzie do stanu duchowego obumarcia.
J.A. Konopka