Kiedy 15 stycznia br. Prezydent Szwajcarskiego Banku Centralnego Thomas Jordan ogłosił, że SNB rezygnuje z utrzymywania parytetu dotyczącego kursu franka i zrzuca chomąto euro na poziomie 1,2 franka wprowadzając za to negatywne stopy procentowe -0,75%, czyli ujemne oprocentowanie depozytów, światowa finansjera przeżyła trzęsienie ziemi – wirtualne oczywiście. Jakim oto prawem Szwajcarzy zamiast jak dotąd dodrukowywać pusty pieniądz, skazują wszystkich lokujących w szwajcarskiej walucie, żeby dopłacali do swoich depozytów? Niewielu w mediach przypominało, że drukowanie pustego pieniądza bez opamiętania – zwłaszcza, że przez wiele miesięcy nie udawało się zmniejszyć skali tego „dodruku” – musiałoby się kiedyś dla Szwajcarii skończyć wybuchem potężnej inflacji, że związanie się z Euro, które spadało wobec Dolara ciągnęło Franka w dół.
Na dwa zasadnicze pytania – dlaczego uwolnienie Franka nastąpiło przez zaskoczenie i czemu pozwala się by to uderzyło w eksportujące firmy szwajcarskie – szef SNB odparł ze spokojem – iż wprowadzenie parytetu w 2011 r. było również bez wcześniejszego ostrzeżenia, a firmy miały 4 lata by na to się przygotować. Po czym dodał, że nie można jednocześnie chronić eksporterów i własne społeczeństwo. Szwajcarski Bank Centralny
postawił na to drugie. I tu dochodzimy do obszarów, o których nie pisze się za dużo, albo pisze się niechętnie.
W XIX wieku nazywano to dzikim krwiożerczym kapitalizmem, dzisiaj to tylko amerykanizacja zarządzania, tyle, że już bez również amerykańskiego Human Relations. Innymi słowy – generowanie zarobków. Dla tych „na górze” one muszą wzrastać. I tutaj zarówno logika jaki i ekonomia mają uboczne znaczenie. A że ekonomia to jednak zjawisko naczyń połączonych, gdzie na 1+ musi być 1-,
stąd też te „środki” trzeba zdobyć. A sposobów jest sporo. Z trzech etatów zrobić jeden… przenieść produkcję do Chin… uświadomić pracownikom, że tak naprawdę są tylko trybem czasowym i to w każdej chwili do zastąpienia. Proces już trwa. W końcu to tylko 300 tysięcy nowej niemieckiej emigracji i tyleż samo mniej stanowisk dla Szwajcarskiej ludności. Ależ któż dbałby o takie drobiazgi….
Klika polityczna – nie tylko szwajcarska już dawno oddaliła się od swoich społeczeństw. Polityk, który uważa, że receptą na ukrócenie zakupów Szwajcarów w Niemczech jest wydłużenie godzin otwarcia sklepów w Szwajcarii, powinien stracić swoje apanaże i zostać oddelegowany do pracy w jakimś centrum handlowym, jako sprzedawca i za sprzedawcy wynagrodzenie. Lepszego sposobu na wyleczenie z głupoty nie widzę…
Wszystkiego Najlepszego –
Wasz Redaktor