Od wielu lat krążą w kraju przedziwne typy wirusów. Zdają się być prawie niewidzialne, a nawet przesączone przez filtry zachowują swoją żywotność. Wywołują coś na kształt chorób zakaźnych, atakujących dotkliwie tkankę społeczną. Wśród wielu groźnych pozwolę sobie na wymienienie tylko kilku.
1. Wirus nonsanitas (łac. non – nie i sanitas – zdrowie). Nie można oprzeć się wrażeniu, że ten nieco tajemniczy wirus wywołuje liczne i ciągle powracające choroby u wszystkich osób odpowiedzialnych za zbrodnie minionej epoki. Rezultat jest jednoznaczny: zwolnienie z udziału w procesie sądowym lub jego odraczanie i zawieszanie. Przykładem może być Kiszczak, którego sprawa ciągnie się latami i w praktyce jest zamrożona.
Dodatkowego smaczku wydarzeniom dodaje jego wywiad z końca ubiegłego roku. Powiedział w nim między innymi:
Kiedy po 1989 roku ktokolwiek zwrócił się do mnie w sprawie niszczenia akt, zawsze je niszczyłem. Każdego – mówił. – Szef biura przynosił teczkę, wtedy oddawał ją danemu człowiekowi i ten jeszcze w tym samym pomieszczeniu niszczył ją w niszczarce. Jednocześnie dodał: nie były to „płotki”. – To byli ludzie poważni. Pisarze, wielcy aktorzy i politycy. Nie powiem, kto. Ale widzę ich wtelewizji, często jak na mnie plują. A więc sygnał jest jednoznaczny i czytelny. Jeśli się nie uspokoicie, to ujawnię nazwiska i dokumenty, czyli zniszczę was. Biorąc pod uwagę usposobienie towarzysza generała, jego doświadczenie zawodowe i branże, w których pracował, to należy mu wierzyć. Byłby przecież skończonym idiotą, gdyby w bezpiecznym miejscu nie zachował dla siebie swoistej polisy ubezpieczeniowej, zapewniającej mu spokój do końca życia. Dlatego nie powinniśmy mieć złudzeń; tego dobrodusznego pana nikt już nie odważy się niepokoić i nie wezwie na salę sądową.
2. Wirus Tanatos (gr. Thanatos – śmierć) to inna odmiana dotkliwego wirusa. Z jego działaniem kojarzą się tajemnicze zgony samobójcze i zabójstwa osób związanych z katastrofą smoleńską. Lista jest dość obszerna, bo obejmuje kilkanaście osób. Na niej znajduje się między innymi chorąży Remigiusz Muś – kluczowy świadek w śledztwie dotyczącym wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej, członek załogi samolotu Jak-40, który lądował w Smoleńsku przed prezydenckim tupolewem (miał popełnić samobójstwo); gen. Sławomir Petelecki – krytykował rząd za działania przed i po katastrofie smoleńskiej, oraz samego Donalda Tuska za niezwrócenie się do NATO o pomoc przy badaniu katastrofy, był także współautorem raportu poświęconego przyczynom katastrofy smoleńskiej przygotowanego przez Zespół Eksportów Niezależnych (zastrzelił się 12 czerwca 2012 r.), Krzysztof Knyż – operator „Faktów” TVN, który był na miejscu katastrofy (zamordowany w mieszkaniu przez nieznanych sprawców), Dariusz Szpineta – ekspert lotnictwa, wypowiadał się krytycznie o rosyjskiej wersji przyczyn katastrofy (powiesił się podczas wakacji w Indiach) itd.
W wypadku Tanatosa nikt nie podważa jego realnego istnienia. Znawcy problemu różnią się tylko opinią co do jego pochodzenia; dla jednych jest chowu krajowego, dla innych – zagranicznego.
3. Wirus amnesia (gr. amnesia – niepamięć).Polem, które zostało zaatakowane tym groźnym wirusem jest ludzka pamięć. Nie chodzi o pacjentów zakładów psychiatrycznych, poradni neurologicznych czy zdrowia psychicznego wymagających pilnej interwencji i opieki lekarskiej. Mam na myśli osoby sprawujące władzę polityczną. Na przykład, pani premier Kopacz, zapytana o to, czy była członkiem Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, odpowiedziała: Nie przypominam sobie (…) Zawsze myślałam, że moją pierwszą partią była Unia Wolności. Jeszcze większe kłopoty z pamięcią miał prezydent Komorowski, zeznający w charakterze świadka, w procesie byłego oficera WSI płk. Aleksandra L. i dziennikarza W. Sumlińskiego. Na znaczną część istotnych dla sprawy, ale niewygodnych dla siebie pytań nie odpowiadał. Wielokrotnie powtarzał: nie pamiętam. Aż dziw bierze, że osoba z tak poważnymi niedomaganiami mogła zostać ministrem obrony, marszałkiem Sejmu i ostatecznie prezydentem kraju.
Spontanicznie narzuca się pytanie, czy w tej sytuacji prezydent nie powinien solidnie odpocząć i nade wszystko zrezygnować z wyczerpującego pilnowania żyrandola w następnej kadencji. Bo już chyba najwyższy czas, aby docenił zdrowie i o nie szczególnie zadbał.
4. Wirus transmoveo (łac. transmoveo – przemieszczać) zbierał swoje żniwo pod koniec zeszłego roku. Zaczęło się od tzw. afery madryckiej, związanej w wyjazdem posłów PiS na Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy. Gdy media nagłośniły temat wyjazdów parlamentarzystów i tzw. kilometrówek, okazało się, że w ciągu 3 lat kadencji Sejmu na wyjazdy zagraniczne posłów wydano ponad 8,5 miliona złotych (3 miliony 200 tysięcy podatnicy wydali na delegacje posłów PO, a 2 miliony 600 kosztowały wyjazdy posłów PiS).W klasyfikacji indywidualnej prowadzi poseł SLD – Tadeusz Iwiński. Sejm zapłacił prawie 403 tysiące złotych za jego podróże zagraniczne. Jednak osobliwą postacią jest Radosław Sikorski – obecny marszałek Sejmu i były szef MSZ. Z jego rozliczeń wynika, że w celach służbowych i własnym samochodem w ciągu pięciu lat przemierzył dystans odpowiadający dwóm okrążeniom kuli ziemskiej. W roku 2011 miał przejechać swoim samochodem w celach służbowych około 32 tys. kilometrów, czyli każdego dnia w ciągu roku musiałby pokonać trasę ponad 87 km. A wiadomo, że sprawując funkcję szefa polskiej dyplomacji (2007-2014) dysponował całodobową ochroną i możliwością jeżdżenia rządową limuzyną.
Zastanawiać się należy, czy czasami pan Radek (takie imię występuje na jego oficjalnej stronie internetowej jako posła RP i na Facebook-u) nie minął się z powołaniem. Bo przy jego pasji do jazdy samochodem, wyjątkowej znajomości języka angielskiego i manierami dżentelmena mógłby zostać świetnie prosperującym taksówkarzem.
Kończąc te nieprofesjonalne uwagi na temat wirusologi społecznej w wydaniu polskim wypada stwierdzić: wirus wirusowi nierówny. Wszystkie jednak prowadzą do poważnych schorzeń i pogłębienia patologii. Zapewne jej zwalczanie wymaga użycia odpowiednio dobranych i – z natury rzeczy – bolesnych w działaniu medykamentów, aby zapobiec rozwinięciu się stanu przewlekłego. Bo gdy do niego dojdzie, to wyzdrowienie jest nie tylko mocno utrudnione, ale może okazać się niemożliwe.
Emil Mastej