O manipulacjach tzw. 4-tej władzy tj. mediów pisze na stronach następnych Monika Gąsiorowska, ja chciałbym ograniczyć się do naszej Telewizji noszącej w swojej nazwie dumne – PUBLICZNA.
Programy publicystyczne w TVN i TVN24 przestałem już dawno oglądać, co zaowocowało mniejszym zużyciem nerwów i spokojem. Tym mediom prywatnym, rządzącym się swoimi prawami, wydaje się, że mogą robić co chcą. Dlatego uprawiają nachalną propagandę, pod przykryciem „wolności medialnej”. Jeśli chodzi o media publiczne, będące przecież własnością społeczeństwa, to oczekujemy od nich, aby zachowywały obiektywizm, dystans i prezentowały wyważone oceny. Utrzymuje je przeciętny Polak i mają służyć ogółowi, a nie interesom „kierowniczej partii”.
To co zafundowały nam TVP1, TVP2, TVP-Info i TVP Polonia po pierwszej turze wyborów prezydenckich wygranych przez Andrzeja Dudę, przerosło najgorsze wyobrażenia. Pomijam tu już „wyczyny” Beaty Tadli (wywiad z kandydatem na prezydenta Andrzejem Dudą) czy Tomasza Lisa (naiwny, a przy tym haniebny i oparty na kłamstwie atak na córkę Andrzeja Dudy), bo to jest już klasyka służalczego dziennikarstwa, ale myślę o innych formach podawane przez te stacje.
Po ośmiu latach propagandy sukcesu PO na miarę telewizji czasów Edwarda Gierka, wygrana Andrzeja Dudy w I turze spowodowała szok na szczytach władzy i ich medialnych popleczników. Panikujące reakcje na miarę Hannibal ante portas („Hannibal u wrót Rzymu)“ początkowo rozśmieszały swoją groteskowością. Ale za tym poszedł niewyobrażalny atak mediów na osobę kandydata PISu. Raz jeszcze sięgnięto również po stary środek – straszenie triumwiratem J.Kaczyński – A.Macierewicz – Zb.Ziobro.
Zaczęło to przypominać haniebne czasy sprzed stanu wojennego, gdy PRL-owska telewizja powiadamiała o listach z nazwiskami działaczy komunistycznych, którzy mają być wymordowani przez bojówkarzy Solidarności. Ani list ani bojówkarzy nie było, ale miał smród pozostać. I efekt miał być taki sam – strach ma zmobilizować do utrzymania starej władzy. Więc straszono wczesnogodzinnymi rewizjami, zapełnionymi więzieniami, inkwizycją i państwem wyznaniowym. Zmiana kanału niewiele dawała, bo wszędzie było to samo – wielki B. Komorowski, z małym A. Dudą w tle.
W tym całym zacietrzewieniu chyba zapomniano, że monopol telewizji to przeszłość i dla wielu tysięcy ludzi to pranie mózgu już nie działa. Działał internet. A tam – im większy serwilizm i obłudna propaganda na rzecz urzędującego Prezydenta – tym większe tej propagandy ośmieszanie i wzrost poparcia dla kandydata A. Dudy.
Wiadomości telewizyjne pokazując obu rywali do fotelu prezydenta, nie potrafiły odmówić sobie przyjemności uświadomienia widzom za kim są i kogo forują. I to nie tylko przez inny czas antenowy dawany kandydatom, ale również sposób ich pokazywania. Jedynym, który wydawał się nie brać udziału w tej maskaradzie obiektywnego przekazu był Krzysztof Ziemiec, ale dla mnie to zawsze był inny standard i inna klasa.
Kiedy myślę o zdziczałym dziennikarstwie w wolnej Polsce, to pierwszy raz posmakowaliśmy tego zjawiska po wyborze na Prezydenta RP ś.p. Lecha Kaczyńskiego. Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek wylano tyle błota, tyle brudnego, ohydnego szlamu na głowę najwyższej osoby w państwie. Tyle kłamstw i oszczerstw tylko w jednym celu – by zniszczyć drugiego człowieka. Do dzisiaj wielu z tych kłamców i oszczerców uprawia to zdziczałe dziennikarstwo.
Wracajmy do telewizji publicznej. Jej programy publicystyczne miały podobny scenariusz – przedstawiciel PO, przedstawiciel PISu i prowadząca, prowadzący bądź para
prowadząca. Po zgodliwej i nieprzeszkadzającej sobie wymianie zdań pomiędzy dziennikarzem a politykiem PO, padało pytanie do polityka drugiej strony. I zaczynało się „kto tu rządzi”. Osoba prowadząca z miną mędrca i trybuna, machając długopisem
wtrącając się zapytanemu już w pierwszym zdaniu, a następnie imputując mu powiedzenie czegoś czego nie powiedział doprowadzała do totalnego chaosu w całej dyskusji, by na końcu podsumować, że oto co nas czeka.
Po jednym z takich programów w TVP Info, kiedy para prowadząca zaatakowała przedstawiciela prawicy, wszedłem do internetu i zamówiłem Telewizję Republika przez internet. Po kilku minutach po opłaceniu stacji, otrzymałem przez mail kod dostępu i podłączywszy notebook do telewizora zacząłem oglądać nowe programy. Przyznaję, że na początku byłem w małym szoku. Żadnej agresji, wtrącania się drugiemu w słowo, a jeśli już to z przeproszeniem, żadnego insynuowania mówiącemu innego znaczenia słów, które wypowiedział. W tym miejscu wypada podziękować mi Telewizji Polskiej, bo to dzięki nim Telewizja Republika ma nowego widza.
Zarząd Telewizji Polskiej SA jeśli nie oglądał tego co zaoferowali jej pracownicy społeczeństwu polskiemu po I turze wyborów prezydenckich, powinien podać się do dymisji za grzech zaniechania, jeśli natomiast oglądał ten cały spektakl klakierstwa powinien zostać zdymisjonowany przez Radę Nadzorczą za grzech wiarygodności.
I obyśmy nigdy więcej nie doczekali się tamtych czasów, gdy na murach miast pisano „telewizja kłamie”, gdy w porze dziennika o 19.30 tłumy ostentacyjnie wychodziły na spacer, bądź widzowie ustawiali odbiorniki telewizyjne ekranem do okna. Nie życzę tego ani Telewizji Polskiej, ani rodakom, ani tym bardziej sobie.
Najwyższy czas by to co jest własnością społeczeństwa, temu społeczeństwu służyło, aby skończyło się to awanturnictwo dziennikarskie i w ogóle aby dziennikarstwo wróciło w pokorze do swojej roli naczelnej – wiarygodnego opisywania – a nie tworzenia rzeczywistości.
Tadeusz M. Kilarski