Przemierzając Polskę samochodem warto zboczyć ze szlaków głównych. To przy podrzędnych drogach i dróżkach możemy odkryć przepiękne kapliczki, zabytkowe parki i dwory. Tych ostatnich zostało niewiele; nawet okaleczone świadczą dumnie o naszej tożsamości, wielokrotnie zagrożone i niszczonej.
Według Rejestru Narodowego Instytutu Dziedzictwa w 2011 r. istniało w Polsce 2737 takich obiektów, ale tylko 80 dworów i pałaców znajdowało się w rękach potomków przedwojennych właścicieli.
Przyjmuje się, że w okresie międzywojennym, w granicach Rzeczypospolitej było około 16 000 dworów. Podczas drugiej wojny niektóre z nich zostały zniszczone. Pod okupacją niemiecką, na terenach wcielonych do Rzeszy ich właściciele byli wyrzuceni, a majątek oddano osobnikom „rasy wyższej”. Natomiast w obrębie Generalnego Gubernatorstwa zasadniczo pozostali w swoich majątkach, ale ustanowiono nad nimi nadzór niemiecki.
Po 17 września 1939 r., na obszarze okupowanym przez ZSRR zginęło lub zostało zamordowanych ponad 20 000 ziemian, a kilkanaście tysięcy wywieziono na Sybir i do Kazachstanu. Ich gniazda rodzinne splądrowano i przeważnie zrównano z ziemią. Na podstawie dekretu PKWN o reformie rolnej (6 wrzesień 1944 r.) pozbawiono majątków bez odszkodowania wszystkich właścicieli ziemskich i to wtedy nastąpiło dopełnienie zagłady polskich dworów. Konfiskowano (rabowano!) nieruchomości (w tym kaplice), pola, lasy, stawy, zakłady przemysłowe, inwentarz żywy, zasiewy jak i również meble, dzieła sztuki, odzież, biblioteki i przedmioty użytku codziennego. Okradzionym i wyrzucanym z wielowiekowych siedzib pozwalano łaskawie zabrać to, co mogli unieść w rękach lub zmieścić na jednym wozie. Całe rodziny traciły dorobek wielu pokoleń, doznawały niewypowiedzianych krzywd i poniżenia. Pozbawiono je podstaw egzystencji materialnej, skazując na nędzę. (Jeszcze niedawno odpowiedzialnych za te haniebne i kryminalne czyny chowano z honorami wojskowymi na Powązkach).
„Władza ludowa” traktowała właścicieli dworów jako „wroga klasowego” i jedną z głównych przeszkód na drodze do skutecznej sowietyzacji Polski. Jeszcze w latach 60-tych ubiegłego wieku zakazywano im osiedlania się lub zbliżania do okolic dawnych posiadłości, co uniemożliwiało nawet odwiedzanie grobów rodzinnych. Szykanowano ich również w inny sposób; nie mogli znaleźć zatrudnienia, a jeśli już, to jako podrzędni pracownicy, niekiedy fizyczni. Całym rodzinom zamknięto możliwości noramalnego życia.
W zrabowanych dworach i przyległych budynkach zakładano najczęściej szkoły, magazyny i biura PGR-u. Z biegiem lat, budynki i przyległe do nich okazałe niegdyś parki, systematycznie popadały w ruinę, ulegały dewastacji, bo w imię bezbożnego barbarzyństwa chciano zniszczyć i wykorzenić symbole dawnej Polski.
Przykładem obrazującym typowe myślenie i postępowanie władzy komunistycznej są dzieje dworku Józefa Piłsudskiego w Sulejówku, ofiarowanego przez przyjaciół oraz podwładnych z Legionów, a
zbudowanego w 1923 r. (Zapewne wielu dzisiejszych „ludzi polityki”zastanawia się jak wielkim „nieudacznikiem” musiał być Piłsudski, skoro przez lata sprawując najwyższe funkcje w państwie, ani był w stanie odłożyć na własne mieszkanie ani nie potrafił go dla siebie „załatwić”).
Tak o losie jego „Milusina” pisze Wł. Kalicki: „Kilka dni po wyprowadzeniu się ostatnich mieszkańców (lipiec 1947 r.) przyjechały ciężarówki z żołnierzami. Załadowali na samochody wszystko, co tylko dało się wynieść. Po wywiedzionych wtedy meblach, pamiątkach i książkach zaginął ślad” (Wł. Kalicki, „Powrót do Sulejówka”).
Do 1956 r. dworek pozostawał w dyspozycji ambasadora ZSRR (czyżby Rosjanie„okupując” Sulejówek leczyli swoje głębokie kompleksywobecNaczelnika Państwa?). Potem został oddany władzom gminnym, które urządziły tam przedszkole. Dopiero 10 listopada 2000 r. przekazały historyczny budynek Fundacji Rodziny Józefa Piłsudskiego.
Za rządów PRL wymazywano z pamięci społecznej fakt, że właśnie w dworach, na tzw. „głuchej” czy „głębokiej” prowincji urodzili się i dorastali między innymi: Tadeusz Kościuszko (Mereczowszczyzna – Polesie), Józef Wybicki (Będomin – pomorskie), Cyprian Kamil Norwid (Głuchy – mazowieckie), Adam Mickiewicz (Zaosie – dawne nowogródzkie), Henryk Sienkiewicz (Wola Okrzejska – mazowieckie), Józef Piłsudski (Zułów – dawne wileńskie), Ignacy Jan Paderewski ( Kuryłówka – Podole), Stanisław Moniuszko (Uryl – dziś Białoruś), Karol Szymanowski (Tymoszówka – Ukraina), Maria Dąbrowska (Russów – koło Kalisza) itd. Jakieś echa tego prymitywizmu pobrzmiewają i dzisiaj, kiedy cmokające w ekstazie „autorytety” zachłystują się jedynie młodymi, wykształconymi i z dużych miast, mającymi stanowić ideał Polaka.
Obsesyjne zwalczanie i niszczenie ziemiaństwa – obrońców suwerenności i reprezentantów wysokiej kultury – wpisywało się w komunistyczny program przebudowy świata, gdzie równano wszystko i wszystkich w dół, promując przeciętności oraz pogardę wobec tego co szlachetne. Właściciele dworów stanowili dla niego wyzwanie i zagrożenie, bo byli nośnikiem tradycji szlachecko-ziemiańskiej, wspótworzącej polską tożsamość. W nią wpisują się takie wartości jak patriotyzm i religijność. I to one są źródłem naszego ocalenia.
zbudowanego w 1923 r. (Zapewne wielu dzisiejszych „ludzi polityki”zastanawia się jak wielkim „nieudacznikiem” musiał być Piłsudski, skoro przez lata sprawując najwyższe funkcje w państwie, ani był w stanie odłożyć na własne mieszkanie ani nie potrafił go dla siebie „załatwić”).
Tak o losie jego „Milusina” pisze Wł. Kalicki: „Kilka dni po wyprowadzeniu się ostatnich mieszkańców (lipiec 1947 r.) przyjechały ciężarówki z żołnierzami. Załadowali na samochody wszystko, co tylko dało się wynieść. Po wywiedzionych wtedy meblach, pamiątkach i książkach zaginął ślad” (Wł. Kalicki, „Powrót do Sulejówka”).
Do 1956 r. dworek pozostawał w dyspozycji ambasadora ZSRR (czyżby Rosjanie„okupując” Sulejówek leczyli swoje głębokie kompleksywobecNaczelnika Państwa?). Potem został oddany władzom gminnym, które urządziły tam przedszkole. Dopiero 10 listopada 2000 r. przekazały historyczny budynek Fundacji Rodziny Józefa Piłsudskiego.
Za rządów PRL wymazywano z pamięci społecznej fakt, że właśnie w dworach, na tzw. „głuchej” czy „głębokiej” prowincji urodzili się i dorastali między innymi: Tadeusz Kościuszko (Mereczowszczyzna – Polesie), Józef Wybicki (Będomin – pomorskie), Cyprian Kamil Norwid (Głuchy – mazowieckie), Adam Mickiewicz (Zaosie – dawne nowogródzkie), Henryk Sienkiewicz (Wola Okrzejska – mazowieckie), Józef Piłsudski (Zułów – dawne wileńskie), Ignacy Jan Paderewski ( Kuryłówka – Podole), Stanisław Moniuszko (Uryl – dziś Białoruś), Karol Szymanowski (Tymoszówka – Ukraina), Maria Dąbrowska (Russów – koło Kalisza) itd. Jakieś echa tego prymitywizmu pobrzmiewają i dzisiaj, kiedy cmokające w ekstazie „autorytety” zachłystują się jedynie młodymi, wykształconymi i z dużych miast, mającymi stanowić ideał Polaka.
Obsesyjne zwalczanie i niszczenie ziemiaństwa – obrońców suwerenności i reprezentantów wysokiej kultury – wpisywało się w komunistyczny program przebudowy świata, gdzie równano wszystko i wszystkich w dół, promując przeciętności oraz pogardę wobec tego co szlachetne. Właściciele dworów stanowili dla niego wyzwanie i zagrożenie, bo byli nośnikiem tradycji szlachecko-ziemiańskiej, wspótworzącej polską tożsamość. W nią wpisują się takie wartości jak patriotyzm i religijność. I to one są źródłem naszego ocalenia.
Emil Mastej