Choć to drugi dzień listopada jest Świętem Zmarłych inaczej Zaduszkami, to jednak praktycznie wszyscy, to święto obchodzą dnia poprzedniego – w Dzień Wszystkich Świętych.
To wyjątkowy dzień w historii i kulturze mojego narodu. Wyjątkowo celebrowany i przeżywany. Nierozerwalna nić łącząca czas, który minął z teraźniejszością, to także hołd i uszanowanie dla tych, których kochaliśmy i kochamy nadal, a których obecność w ziemskim wymiarze już nie wróci. Nie wiem, czy jest taki drugi kraj jak Polska, gdy tego dnia nie ma zapomnianego grobowca bez znicza, bez płonącej świecy.
Co roku 1 listopada, jeśli nie mogę być w Jaśle na grobie moich Rodziców, odwiedzam tu w Szwajcarii, któryś z cmentarzy, na którym spoczywa ktoś, kogo znałem, lubiłem, szanowałem zapalając kilka zniczy. Czy w Zurychu Tadzia Wojnarskiego, czy w Zizers Henia Węgra, czy jak tego roku tak bliskiego mi Zbyszka Pląskowskiego na cmentarzu Rosenberg w Winterthurze. Cmentarz ten odwiedzam częściej również z drugiego powodu – to tu w odsłanialiśmy odnowiony Pomnik żołnierzy internowanych w Szwajcarii w latach 1940-45. I ilekroć tu jestem zapalając lampion, przypomina mi się tamten 7 października 2007 i obok moich niezapomnianych przyjaciół – Internowanych, postać wspaniała, i wielka – Andrzej Przewoźnik, który trzy lata później zginął w Smoleńsku, a dzięki któremu mogliśmy ten pomnik grobowy odrestaurować.
Tadeusz M. Kilarski