Wiek Aberracji… stulecie zniewolonych
Czy my pozostajemy normalni, a jedynie świat szaleje… a może to nasze podporządkowanie mediom, trendom, modom kreowanym przez – dla nas nieoznaczonych szamanów wizerunków iluzji – powoduje, że stajemy się jednym zbiorowiskiem światowego domu o nazwie „obłąkanie” ? A może ta schizofrenia nie tyle w nas jednostkach co w nas jako zbiorowości?…
Żyjemy w dziwnych czasach, w jakiejś schizofrenii narzucanej przez monopol medialny. Pojęcia zaczynają zatracać swoją zawartość, rozmydlają się, tracą swoją jednoznaczność jak zuryski tramwaj reklamujący się umiejętnością pływania.
Przekazy medialne zawłaszczone przez ”Roztwór” polityki i finansjery już dawno przestały być nośnikami rzetelnej i obiektywnej informacji stając się sprzedajnym jarmarcznym towarem pozbawionymi etyki i choćby odrobiny przyzwoitości.
Wiadomość to już nie jest czysta informacja, to news – produkt do sprzedania, a stopień zawartej w niej prawdy zależy już tylko od owego „Roztworu”, który autora „produktu” opłaca.. Konsekwencją tej medialnej indoktrynacji, jest to, że w tej całej bieganinie „za czymś”, „w imię czegoś”, w ciągłej pogoni za wskazówkami zegara, gdzie już brak czasu na zastanowienie się i przemyślenie, już nie reagujemy na bełkot przekazu jakim nas częstują, nie odróżnimy aberracji i anomalii od normalności, bo tej normalności coraz mniej dokoła.
Dopiero gdy wydarzy się tragedia zbiorowa – jak w Nicei, czy dramat jednostkowy, indywidualny, gdzie nie zawsze droga z tunelu ma wyjście powrotne… z przerażeniem uświadamiamy sobie, czym jest ten cały blichtr, to medialne omamienie pseudo ważnością. I nagle okazuje się, że ci „bogowie prawdy” to mało znaczące bożki propagandy, a to codzienne pranie naszych mózgów, wyprało z nas dystans do realiów, do rzeczywistości.
Manipulacja przez środki masowego przekazu to niestety już chleb powszedni, a zaczyna się już w momencie, gdy piszący bądź przekazujący nam informację nie jest w stanie się od niej uwolnić zmieniając swoją rolę dziennikarza na eksperta oceniającego lub co gorsze na osądzającego zdarzenie. Wydaje się, że ostatnimi laty tych „ekspertów od wszystkiego” w świecie dziennikarskim znacznie w Polsce przybyło.
Bywa też, że zdawać by się mogło, w miarę neutralny tekst, potrafi w dobie internetu dać pożywkę uczuciom nienawiści, złośliwości pokazując całą paletę ludzkich emocji na ignorancji kończąc. No właśnie – w miarę…
Otrzymałem link na znany portal internetowy, gdzie dziennikarz dość znany z materiałów do znanej prywatnej stacji telewizji opublikował tekst w związku z wizytą Prezydenta RP p. Andrzeja Dudy w Muzeum Polskim w Rapperswilu pod znamiennym tytułem – Szwajcarzy nie chcą polskiego muzeum w Rapperswil. Szwajcarzy – to znaczy wszyscy? A jeśli nie – to ilu? Stu? Tysiąc? Sto tysięcy?
Mieszkam w Szwajcarii ponad 30 lat, znam wielu Szwajcarów, którzy całą akcję wymierzoną w Muzeum określają skandalem i zapewniam, że o nich dziennikarz z Polski nie pisał. A przecież skoro już był w Rapperswilu, wystarczyłoby, aby porozmawiał z osobami z Muzeum, to może skonkretyzowałaby mu się jaka to grupa interesów, ze swoimi lokalnymi mediami za tym stoi, że tu nie chodzi o Muzeum Polskie i Polaków, ale o obiekt i jego wykorzystanie dla innych celów niż kultura.
O ile ten defetystyczny tytuł można jeszcze przełknąć, o tyle dwa ostatnie zdania stawiają pod znakiem zapytania obecność autora tekstu w tym czasie w Rapperswilu, a jeśli już to gdzie był w momencie wizyty Pana Prezydenta i z kim rozmawiał? Bo oto czytamy: Burmistrz Rapperswil nie pojawił się jednak na spotkaniu. Czas płynie dla polskiej placówki bardzo szybko i niestety cały czas działa na jej niekorzyść.
Na stronie internetowej Muzeum Polskiego w Rapperswilu jest zdjęcie, które publikuję powyżej. Na nim obaj burmistrzowie i miasta i gminy widnieją!
Również teza, że cały czas działa na jej niekorzyść nie jest całkiem prawdziwa, bo już wiadomo, że forsowana koncepcja wykorzystania zamku padła.
Dlaczego o tym piszę, bo tych kilka zdawać by się mogło niewinnych słów wylało całą falę złośliwych, ironicznych czy wręcz nienawistnych i czasem wyjątkowo ignoranckich komentarzy na tym portalu. Oberwało się wszystkim – i Prezydentowi i pracownikom Muzeum i nawet PIS-owi, bo to wina tej partii, że chcą zabrać Muzeum (to już ekwilibrystyka wypłukanego umysłu, o czym pisałem na początku).
Co mi zabrakło w sprawozdaniu znanego dziennikarza?
Muzeum Polskie w Rapperswilu to wspaniała karta historii, łącząca także nasze oba narody. Przetrwało dzięki pomocy tysięcy rodaków, dzięki ich wsparciu. Przetrwało również dzięki dziesiątkom swoich pracowników bez etatów i bez pensji. Ci ludzie, to prawdziwi pasjonaci oddani całym sercem naszemu krajowi.
I sprawa druga. Prezydent naszego kraju p. Andrzej Duda wraz z małżonką i liczną delegacją przybył do Szwajcarii z wizytą oficjalną, państwową. Mógł lecieć bezpośrednio do Berna, nie musiał robić międzylądowania w Zurychu by następnie samochodem przejechać kilkadziesiąt kilometrów i pojawić w się w Rapperswilu. Uczynił to dla Muzeum Polskiego, uczynił to dla nas – przyjaciół tej wspaniałej Instytucji. Swoją obecnością wyraźnie podkreślił – i tak odebrały to zarówno władze lokalne jak i Konfederacji Szwajcarskiej, że ta Placówka kulturalna to nie jest zwykłe miejsce dla poloników, że to miejsce jest wyjątkowe – również dla naszych szwajcarskich przyjaciół. Rangę Muzeum Polskiego na Zamku w Rapperswilu podkreślił również w bezpośredniej rozmowie z Prezydentem Rządu p. Johannem Schneiderem-Ammannem. I to jest ta prawda, której zabrakło mi w omawianym materiale z wizyty p. Prezydenta Andrzeja Dudy w Szwajcarii.
Tadeusz M. Kilarski