Informacje z życia Polonii w Szwajcarii... Wydarzenia, spotkania, imprezy... Artykuły, felietony, reportaże, reklamy polskich firm - to wszystko znajdziesz w "Naszej Gazetce".

Odkrywając groby reżimu PRL

About

Nie tylko z okazji Święta Zmarłych należy przeżyć ten tekst. Nie piszę „przeczytać”. To za mało. Małgorzata Szejnert udowadnia w swej książce, iż nie tylko jest wy­trawną reporterką z wyostrzonym piórem, lecz przede wszystkim składa swym sercem hołd największym patriotom, którzy ginęli po politycznych wyrokach za czasów wczesnego PRL. Jej kolejna książka „Śród żywych duchów” (cytat w tytule z Zygmunta Krasińskiego, poety obsesji śmierci i zagłady) wstrząsa czytelnikiem, który sam (jak i autorka) już nie pamięta okrucieństwa czasów, kiedy w Polsce po roku 1945 panoszył się wściekły terror komunistyczny, importowany zza wschodniej granicy – ze Związku Radzieckiego.

Małgorzata Szejnert (rocznik 1936) napisała wiele doskonałych reportaży. Ten jest o politycznych więźniach, których stracono po aresztowaniu, po wyroku oraz po pobycie w celi warszawskiego więzienia na Mokotowie przy ul. Rakowieckiej 37. Gdzie ich tracono? Przeważnie w specjalnej piwnicznej celi (współwięźniowie notowali w głowie słyszaną ilość strzałów) albo w niewiadomym miejscu oddalonym od samego budynku więziennego.

Centralne pytanie: gdzie ich grzebano? Właśnie tym tropem detektywistycznym idzie autorka, usiłując przez niemal 400 stron obiektywnie odpowiedzieć na to pytanie. A jest ono niebywale ważne dla oceny funkcjonowania aparatu represji politycznych w PRL (1944-1989) oraz dla pozostałych przy życiu członków rodzin: gdzie pochowano naszego ojca, brata, syna? Ofiarami przeważnie bowiem byli mężczyźni – analogicznie jak w czasie Rewolucji Francuskiej…

Po przestudiowaniu wielu prywatnych listów, wysłuchaniu cichych, niepełnych i niezdarnych zwierzeń, domniemań, doszła autorka do wniosku, że musi zająć się wyjaśnieniem gdzie spoczywają  najwięksi patrioci polscy. Walczyli w trakcie okupacji prze­ciw Niemcom hitlerowskim i przeciw stabilizującej się stopniowo władzy pod egidą tow. Józefa Stalina. To byli AK-owcy. Po roku 1944 aresztowano ich, wsadzano do więzień. Montowano przeciw nim procesy, gdzie zarzuty i oskarżenia były oddalone od prawdy o lata astronomiczne. Bez dowodów „zdrady ideałów państwa ludowego”, „szpiegowskiego działania” na szkodę budującej się radosnej ojczyzny robotników i chłopów, wy­dawali prokuratorzy bezpodstawnie wyroki śmierci. W trakcie przesłuchań patrioci byli straszliwie torturowani, o czym świadczą świadectwa, zeznania, listy, zwierzenia ludzi, do których z wielką pieczołowitością dotarła konsekwentna M. Szejnert. Opis tych tor­tur przyprawia co najmniej o bezsilne łzy współczucia…

Autorka dotarła do świadków i ich dzieci, katów i ich pomocników, do grabarzy, księży, naczelników więzień, prokuratorów, sędziów, adwokatów, do autorów wystaw o terrorze politycznym w latach 1945-55, do sąsiadów cmentarza i więzienia. Praca z lupą, zaangażowaniem, wiarą i optymizmem: „Znajdę prawdę!”.

A o jaki cmentarz chodzi? Jest to cichy (jak w nim ukryte masowe groby) cmentarz obok kościoła św. Katarzyny na Służewie. Kościół jest niepozorny, choć to najstarsza warszawska świątynia katolicka po lewej stronie Wisły. Obok niego jest cmentarz, tzw. „stary”. Ale w owych zniewolonych latach dobudowano „nowy”. Tam nocami, cicho, pod osłoną oficjalnej władzy prawodawczej PRL, wrzucano torturowane nagie trupy do masowych grobów. To byli ci, których matki i żony nie uzyskały łaski u szefa Rady Mi­nistrów, Bolesława Bieruta… Polacy zabijali Polaków. Oceany łez pozostały nad groba­mi, na których cicho rośnie trawa obok kościółka św. Katarzyny.

Autorka postanowiła swym wzruszającym tekstem o chłodnym realistycznym stylu od­dać hołd bohaterom pogrzebanym na Służewie. Ilu? Ani ona nie wie dokładnie, ani nikt w przyszłości tego precyzyjnie się nie dowie. Władza sądownicza PRL, czując swą strukturalnie chwiejną słabość, starannie zacierała ślady. Przeczuwała nadejście innej przyszłości! Prowadzono dokumentację, ale jest ona niepełna. Ta przestudiowana przez M. Szejnert potwierdza 1322 osób skazanych na karę śmierci w latach 1945-55!

Skazańcy byli albo rozstrzeliwani (pistolet – strzał w tył głowy) lub wieszani (sznur + zapadnia). Czasami rodzina otrzymywała zaświadczenie, iż więzień popełnił samobójstwo. Przeważnie skakano z okna na wysokim piętrze, by uniknąć straszliwych tortur lub dalszego przebywania w celi na zimnym betonie bez okna w smrodzie ekskrementów. Autorka różnicuje politycznych więźniów na zmarłych w więzieniu, straconych w więzieniu oraz na nielicznych, mających symboliczne groby na warszawskim cmentarzu Powązki. Długim rozdziałem jest „Łączka” na tym cmentarzu, przeszukiwana teraz na zlecenie IPN.

Tylko w roku 1945 zmarło w celach ul. Rakowieckiej „śmiercią naturalną” 650 osób. Niemal dwie codziennie! Wszystkich – i to jest transportowy „refren” w tekście – wywoziła nocą zwykła fura zaprzężona w poczciwego konia. Do roku 1955 była to furmanka z milczącym furmanem, jadącym (to była tajemnica władz politycznych) na niedaleki Służew. Tam wyrzucano zwłoki z prymitywnych skrzyń, udających trumny i wrzucano gromadnie do wykopanego dołu. Zakrwawione skrzynie zabierano na furę. Już nazajutrz przydawały się przecież znowu w więzieniu na Rakowieckiej…

Dzięki odwilży politycznej dotarła autorka do wielu zastrzeżonych dokumentów. Sama nadal czeka na odtajnienie wspomnień (800 stron maszynopisu) prymasa Stefana Wy­szyńskiego. Najciekawsze warszawskie akta więzienne są w przepastnych szafach, na długich półkach w samej administracji. Jest tam nadal multum akt, autentycznych lis­tów z lat 1945-55, zaczynających się przykładowo od „Moja najukochańsza żono!”. Niestety. Ówczesna żona nie przeczytała tych czułych słów 70 lat temu. Panował wszechwładny terror UB, polskie pokłosie sowieckiego krwawego NKWD. W PRL ist­niało więcej niż 100 więzień, gdzie dokonywano egzekucji po procesach politycznych!

Ta książka to kopalnia wiedzy o funkcjonowaniu represji, upo­dleniu ludności w PRL w początkowym okresie. Autorka opisuje wiele życiorysów. Wspomnijmy bohatera patriotę Emila Fieldorfa, powieszonego w mokotowskim więzieniu 24 lutego 1953 r. Odznaczony 4-krotnie Krzyżem Zasługi, Virtuti Militari, Krzyżem Niepodległości i Krzyżem Kawalerskim Polonia Restituta. W 1940 przedostał się z Londynu jako emisariusz do okupowanej Polski. Od 1944 zastępca gen. L. Okulickiego w AK. Przestrzegał przed następną okupacją rodem z Sowiecji…

Lub casus Bronisława Chajęckiego. W osobnym rozdziale opis uporu syna więźnia politycznego, jak stopniowo dochodził do prawdy, którą pragnął wyświetlić: czy ojciec Bronisław został zamordowany na Rakowieckiej czy później w łagrze syberyjskim w ZSRR?

Znajdujemy tu skrupulatnie sporządzoną listę straconych wspaniałych ludzi, którym wreszcie w wolnej Polsce stawia się pomniki i nazywa ich nazwiskami ulice i place.  Są w książce chwytające za serce fotografie tamtego świata, ślubne, rodzinne, z małymi dziećmi na spacerze – normalnych ludzi, którzy swym niezłomnym patriotyzmem w okresie terroru politycznego zapłacili za to najwyższą cenę. A pochowani zostali jak bezdomne psy na Służewie – książka Małgorzaty Szejnert to wyjaśnia i przypomina.

 

Wieslaw Piechocki

Wydawca i Redaktor Naczelny: Tadeusz M. Kilarski