Wywiad z Teresą Krukowską
– Teraz idzie wszystko swoim rytmem, jak z płatka. Ale jakie były początki imprez, organizowanych przez panią, wplecionych w kulturalny rytm życia Polonii szwajcarskiej?
Teresa Krukowska: U kolebki „Teatro Panoptikum” leży kabaret „Trzynastu”, który założyłam w roku 2000, działając w Towarzystwie Polskim w Winterthur. Kabaret skupiał 13 osób i zdołał wykreować w ciągu dwu lat 6 programów, w tym jeden przy współpracy z panią Młynarską-Ahrens. Po dwóch latach drogi nasze rozeszły się. Założyłam Teatro Panoptikum. Cel? Możliwość występu utalentowanych artystów Polaków, oddanych muzyce i słowu, którzy albo wyemigrowali do Szwajcarii albo tu się już urodzili. Od początku łączymy w programach teksty mówione i piosenki. Te wykonywane są w 8 językach, oczywiście też po polsku, zawsze zgodnie z oryginałem. Tylko tak oddaje się klimat utworu!
– Po polsku? W Szwajcarii?
TK.Na początku prezentowaliśmy teksty tylko po polsku. Ale z czasem zaczęła przychodzić do nas spora liczba Szwajcarów. Dla nich przeplatamy teksty polskie z niemieckimi w tłumaczeniu. W ten sposób możemy przekazać bogactwo estradowej kultury polskiej. A ta nie odbiega od poziomu kultury światowej – jestem o tym przekonana! Były również programy wyłącznie w języku polskim: „Wobec zła” o ostatnich 20 latach PRL czy „Polskie podróże” z fragmentami prozy Ryszarda Kapuścińskiego. W ten sposób dochrapaliśmy się 34 premier oraz ponad 100 występów w Winterthur, Bazylei, Bernie, Andelfingen, Quarten, Genewie, Zurychu i Herdorf (Niemcy!).
– Jak powstaje idea przewodnia kolejnego programu?
TK. Każdy ma swoją myśl przewodnią, wspólny mianownik. Jemu są podporządkowane piosenki i teksty. Scenariusze pochodzą ode mnie. Uwzględniam aktualność danego tematu, na przykład rocznice, jubileusze związane z życiem konkretnych autorów, piosenkarzy czy kompozytorów. Tak powstały „Musik ist meine Identität” o Władysławie Szpilmanie, rocznice związane ze znanymi scenami jak program „Krakowskim targiem” ku czci Piwnicy pod Baranami czy program „Bey mir bist du szejn”. On był związany z wydaniem w Szwajcarii książki Thomasa Meyera „Wolkenbruchs wunderliche Reise in die Arme einer Schickse”. Wyboru piosenek oraz tekstów dokonujemy wspólnie przez cały zespół. Dbamy o „variatio”. Na scenie panuje nie tylko liryka. W programie „Groszki i róże” publiczność słuchała wierszy Juliana Tuwima i K. I. Gałczyńskiego. Czytane były listy różnych znakomitości. Czyje? Na przykład królowej Elżbiety II do prezydenta USA Dwighta D. Eisenhowera w „Hello Mr. Postman”. Przeprowadzaliśmy też fikcyjne wywiady z kobietami, którym przyznano Nagrody Nobla – przykładowo z Marią Curie-Skłodowską w programie „Non, je ne regrette rien”
– Wszystko zatem tkwi w rękach pani i zespołu?
TK. Nie! Angażujemy autorów polskich i szwajcarskich spoza ścisłego grona! Szwajcarka Charlotte Pedergnana zaprezentowała kilka esejów na temat liczb do premiery „Magia liczb”. Zaś w programie „Forever Young” (2017) Wiesław Piechocki odegrał z aktorską brawurą własny tekst napisany po niemiecku o szwedzkiej piosenkarce Zarah Leander. Zrobiła ona gigantyczną karierę w epoce hitlerowskiego faszyzmu. Pewne teksty piszę ja sama, choćby konferansjerkę do „Strangers in the Night”. Frank Sinatra i Mieczysław Fogg byli tam bohaterami wieczoru.
– Jubileusz „15 lat” to sporo w życiu ludzkim. Czy publiczność w Winterthur ogląda na scenie „Peterhanskeller” w centrum miasta ciągle te same śpiewające i grające twarze?
TK.Nie! Twarze, jak pan mówi, zmieniają się. Muszę dodać: nigdy nie miałam problemu z narybkiem, zarówno śpiewających jak i recytujących osób. Jasne – jedne z nich odchodzą, inne przychodzą. Ale to jest normalna fluktuacja. Mogę się poszczycić trwałym zespołem śpiewającym: Małgorzata Baltaziak, Veronika Bielawski, Krystyna Lisowski, Livia i Julia Murdzinski oraz Roman Wasik. Natomiast od lat recytują: Esther Krukowski, Irean Müller i Ewa Wasik. To są osoby, współpracujące ze mną od początku istnienia teatru. Veronika doszła trochę później.
– Piosenki wykonywane na scenie potrzebują akompaniamentu. Jak wygląda ta współpraca u Pani
TK.W początkowym okresie panował samotnie na scenie fortepian. Krysia Szeliga była naszą pierwszą pianistką. Od paru dobrych lat towarzyszy nam zespół „Fourth Floor” w składzie: Jan Freicher (fortepian i aranż), Marcin Grabowski (kontrabas i gitara basowa) oraz Dominik Rosłon (perkusja i wibrafon). To trio młodych muzyków przyjeżdża specjalnie z Polski wyłącznie na nasze premiery i występy.
– Słuchając pani, ma się wrażenie, iż jedynym hobby pani życia to piosenki
TK.Nie! Moim hobby, a raczej wielką pasją jest teatr. To jest też pasją naszej publiczności. Ona czuje, iż każda premiera to nowe wyzwanie. Jako doktor muzykologii, muzyk, mający za sobą 12 lat wykształcenia zawodowego, pianistka – sądzę, iż mam wyczulone ucho na fenomen o nazwie „muzyka”. Ale ponadto ciekawiły mnie zawsze literatura, zarówno proza jak i poezja.
– Zatem w Winterthur zrealizowała pani swoje marzenia
TK.Częściowo. Moim największym marzeniem było studiowanie reżyserii oper i music-halli. Niestety, życie poszło inną drogą. Po studiach wyszłam za mąż, urodziły się dwie córki. Ten fakt zastopował moje zamierzenia. Ale tak to jest w życiu emigrantki.
– Czy Teatro Panoptikum to jedyny rodzaj aktywności pani w kantonie Zurych?
TK. Nie, bowiem przy Teatro Panoptikum działa ponadto chór. Z nim przygotowuję corocznie wieczory kolęd. Są tam znane utwory bożonarodzeniowe polskie jak też i najstarsze kolędy europejskie, kołysanki. Stworzyłam cały wieczór na temat Trzech Króli. Nie wiem czy pan wie, iż w skład chóru wchodzą (prawie) sami Szwajcarzy. Ta grupa helweckich entuzjastów śpiewa kolędy polskie po polsku! Szczególny przykład „integracji”: Szwajcarzy „u siebie” bratają się z Polakami! Ten chór występował wielokrotnie w Einsiedeln w czasie dorocznych pielgrzymek Polaków w poniedziałek po Zielonych Świątkach. Zaprezentowaliśmy tam m. i. „gospels”, pieśni maryjne oraz psalmy Mikołaja Gomułki – oczywiście po polsku!
– Pani kreatywność, wachlarz innowacji oraz niespożyta energia onieśmielają wręcz. Domyślam się, iż ma pani w zanadrzu sporo planów
TK.Dziękuję za komplement. Nie zasłużyłam na niego. Robię od 15 lat to, co uważam za pożyteczne dla kultury polskiej na szwajcarskiej ziemi. Po prostu. A plany? Jesienią 2017 pragnę przedstawić program „Upside down”. Ukaże piosenki „postawione na głowie”. Teksty między piosenkami pochodzą od autorów dadaistycznych, również polskich. Rok 2018 to dwa spektakle. Pierwszy nazywa się „Good morning, Starshine” – związany z Mikołajem Kopernikiem. Za rok obchodzimy 545-tą rocznicę jego urodzin oraz 475-tą jego zgonu. Będą to piosenki o ciałach niebieskich. Teksty zaś będą bardzo emocjonalne, jako kontrast do ratio wielkiego uczonego. Natomiast jesienią 2018r. chciałabym przygotować program związany z „narodzinami” Polski po 123 latach absencji na mapie Europy. Esencją wieczoru będą protest-songi. O teksty uzupełniające poproszę różnych autorów polskich i szwajcarskich.
– Jak widzi pani przyszłość Teatro Panoptikum
TK. Nie wiem jak długo będziemy istnieć. Na razie będziemy realizować te plany, o których wyżej wspomniałam.
– Życzę dalszych sukcesów dziękując za udzielenie wywiadu.
Wiesław Piechocki