która bytom i zjawiskom powszednim
nadaje nowe znaczenia i walory…
(Eda Ostrowska)
Ostatnia, trwająca od 12 stycznia do 15 marca 2018 roku, wystawa w galerii Roos w podzuryskim Regensdorfie, to zarazem pierwsza w życiu wystawa obrazów Eli Sarny Sporis, która stawała się artystką malarką przez ostatni rok. Jest to więc twórczość bardzo świeża, ale zarazem dojrzała – po pędzel Ela Sarna, rocznik 1956, sięgnęła dopiero w 61. roku swojego życia. Dlaczego tak późno? Bo najpierw było życie, a teraz przyszedł czas na sztukę. Zarazem długie już życie było długą drogą do własnej ekspresji twórczej.
Polski tytuł wystawy, „Kolorowa rzeczywistość” („Farbwelten” po niemiecku to „Światy Kolorów”, „Barwne światy”), nie znaczy, że życie wschodzącej malarki, podobnie jak życie każdego z nas, zawsze jest kolorowe, ale znaczy, że autorka obrazów chce na nich przedstawić własną percepcję własnej wewnętrznej rzeczywistości, jedynej takiej w czasie i przestrzeni, w niepowtarzalnych kompozycjach barw. To jej próby i pierwsze efekty przeniesienia na płótna swojego odbierania świata.
Ela Sarna na początek zdecydowała się na uprawianie malarstwa figuratywnego techniką akrylu. W większym kontekście jest to wpisanie się w szerszy nurt najnowszych dziejów malarstwa, powrotu zauważalnego od lat 70. po dekadach malarstwa abstrakcyjnego do figury, jako podstawowego tematu obrazów. Nie jest to w żadnym razie powrót do tradycyjnego realizmu, możliwie wiernego odzwierciedlania rzeczywistości, jako wspólnego mianownika.
Jest to malarstwo przedmiotowe zarazem tak mocno zindywidualizowane, że można śmiało mówić o woli takiego a nie innego przedstawiania świata. Obraz jest projekcją własnego subiektywnego intelektualnie-emocjonalnego rozumienia świata, a nie obiektywne odtwarzanie widzianego świata. Jest to, więc odbicie niejako spotęgowane: maluję to, co widzę poprzez pryzmat samego siebie, odpowiedź, a nie odbicie, dialog, a nie fotografia.
Trzydzieści kilka obrazów Eli Sarny w różnych formatach pokazanych na wystawie, to mniej więcej połowa całego jej dotychczasowego dorobku. Obrazy o tematyce zbyt osobistej, intymniejszej, zostały w domu. Na pierwszej wystawie publiczność ma okazję obejrzenia i ocenienia obrazów emocjonalnie obojętniejszych, są to raczej chłodne uczuciowo kompozycje pogrupowane na różne tematy. Przedmioty: części garderoby, podkreślmy, że damskiej, zdobiona cekinami sukienka, kaszmirowy sweterek…, hulajnoga, bombki na choinkę… Krajobrazy: lato, zima, Księżyc, Ziemia…, obrazy z pogranicza realizmu i abstrakcji.
Kwiaty i owoce: niebieska dynia tak duża, że tylko po części mieszcząca się w ramach obrazu. Ptaki: kruki, wróble, quasi papugi… I inne zwierzęta: pies… a raczej tylna część psa przypominająca sfinksa, a zatem kota, a także zdecydowanie kot, choć nie żywe zwierzę a ławka w kształcie kota, wreszcie najprawdziwsza krowa i to bez wątpienia szwajcarska, „Kuh” z alpejskich łąk, zresztą trafiła z tego powodu na zaproszenie i otwiera wystawę hasłem-grą słów „Ku(h)ltura Stopniując „figuratywność” dochodzimy do człowieka na wystawie w dwóch obrazach występującego: mężczyzny wplątanego i mocującego się ze swoim zapisanym w spirali DNA losem oraz kobiety, obrazu w obrazie, portretu aktorki usytuowanej na scenie, sztywno siedzącej w fotelu z monoklem w oku, papierosem w palcach, zapatrzonej w tekst, który właśnie wygłosiła lub zaraz wygłosi.
Osobnym tematem są obrazy z cyklu „etno” z różnych stron świata: motywy z Czarnej Afryki, arabeski ze ścian tradycyjnych glinianych domów z Radżastanu w Indiach, małpa z innej odległej części świata, rysunku kultury Nazca z Peru, wzór szachownicy zdobiący rytualne poncho szczepu Inków,… chińska cesarska waza z dawnych czasów…Ma I bliżej, znacznie bliżej, święta Hostia w promienistej Glorii, ale w opozycji do niej Matka Boska z wojskowymi odrzutowcami w tle… mocne dające do myślenia zestawienie.
Ela Sarna, pasowana swą pierwszą wystawą na artystkę malarkę, naturalną koleją rzeczy malując, uczy się jeszcze malowania, przenosząc na płótna różne tematy, uczy się ich ujmowania. Od pierwszego obrazu malując dużo i z rozmachem, ćwiczy biegłość swoich palców, ostrość widzenia i wolę komponowania. Deformacje mogą być dziełem przypadku ale też świadomego wyboru. Lub wypadkową obu tych czynników, każdy obraz jest niespodzianką w pierwszym rzędzie dla jego autorki konfrontującej nie tylko swoją wizję z jej rezultatem, ale także mocującą się z procesem tworzenia.
Widz ogląda obrazy gotowe: charakteryzują je zdecydowane kontury, żywe kolory, zaskakujące kompozycje i wielość tematów, świeżość artysty na początku drogi artystycznej i dojrzałość osoby o dużym życiowym doświadczeniu, emigracji we wczesnej młodości z Polski do Szwajcarii, założenia rodziny jednej, a potem drugiej, czworga dzieci i jednego wnuka, pracy zarobkowej, rangi zawodowej oraz – przez wszystkie te lata i koleje losu – pasji sztuką, studiów (zaocznych) historii sztuki na UJ w Krakowie wtedy, gdy można już było, wreszcie kolekcjonerstwa oryginalnych artefaktów rękodzielnictwa z wielu epok i kontynentów po nowoczesne malarstwo wybranej grupy malarzy warszawskich lat 80.
Elżbieta Binswanger-Stefańska
Wystawa „Farbwelten – Kolorowa rzeczywistość” ma miejsce w Gemeinschaftszentrum Roos w Regensdorfie. Wernisaż odbył się 12 stycznia, wystawa trwa do 15 marca 2018 roku.
www.gzroos.ch tel. nr +41 44 840 54 27
fot.: Ela Binswanger (ebs)