Z zalobnej karty

|
Tadeusz Wojnarski |
|
12.09.1922 – 7.08.1999 |
Byl on czlowiekiem niecodziennym, pelnym planow, pomyslow i nieustajacej
aktywnosci. Wszystko co czynil robil z sercem i duzym zaangazowaniem. Dlatego
chyba tyle przedsie-wziec udawalo mu sie zrealizowac. Jego sukcesy zaskakiwaly
niejednego, bo byl przeciez typowym artysta, a nie menadzerem czy czlowiekiem
pieniadza.
Tadeusz Wojnarski urodzil sie w Warszawie 12 wrzesnia 1922 r. Ojciec Witold,
radca prawny w Departamencie Sluzby Zdrowia, matka Eugenia z Bernatow –
troskliwa i kochaja-ca. We wrzesniu 1939 r. wojna zaskakuje Tadeusza jako ucznia
gimnazjum im.Tadeusza Rejtana w Warszawie, na rok przed matura. Konczy sie dla
niego w tym momencie bezpo-wrotnie okres sielskiej anielskiej mlodosci. Ojca
powolanego do wojska w 1939 r. juz nigdy nie zobaczyl. Matke z Tadeuszem i
mlodszym bratem ewakuowano na wschod. Kiedy w poczatkach 1940 r. Tadeusz probuje
powrocic do rodzinnej Warszawy Sowieci zatrzymuja go na linii granicznej
niemiecko-rosyjskiej i osadzaja na rok, jako szpiega, w wiezieniu w Odessie.
Stad zostaje deportowany do pracy w lasach syberyjskich. Z tej Nieludzkiej
Ziemi, wyszedl jakby cudem w marcu 1942 r. wraz z Armia Polska generala Andersa
z Uzbekista-nu do Persji. Mature zdal i szkole oficerska odbyl w Palestynie.
Przydzielony do artylerii lekkiej 2 Korpusu Wojska Polskiego odbyl kampanie
wloska w stopniu podporucznika. W 1944 r. bierze udzial w bitwie o Monte Cassino
– Swoje dramatyczne losy mlodego Sybira-ka Tadeusz opisal zywo, pod swoim
pseudonimem literackim Jan Pyl, w ilustrowanej wlas-nymi rysunkami ksiazce p.t.
„OPOWIADANIA Z WCZESNEJ MLODOSCI”, (wydane w Zu-rychu jako nr.200 NASZEJ
GAZETKI).- Po wojnie jako zolnierz zaczyna w Rzymie studia na Akademii Sztuk
Pieknych. Zawiedziony wiarolomnoscia i zdrada aliantow w Jalcie i bra-kiem ich
poparcia dla sprawy wolnej Polski, demobilizuje sie przed przeniesieniem 2
Korpu-su do Anglii i w 1947 r. wyjezdza z grupa kolegow, w ramach programu
stypendialnego Pax Romana, na studia do Hiszpanii. W Madrycie konczy wydzial
malarstwa z tytulem profesor-skim. Epizod hiszpanski ukierunkowal zycie
Wojnarskiego takze w duchu glebokiej wiary, ktora zachowal do konca. Jego haslem
zyciowym staje sie wskazanie biblijne: „Najpierw szukajcie chwaly Bozej i
krolestwa niebieskiego, a wszystko inne bedzie wam dane”.
W czerwcu 1951 r. zaklada w Hiszpanii z Ewa Zawadynska, daleka krewna,
zamieszkala na owczas w Szwajcarii, rodzine. Posrod studiow i walki o byt
przychodzi na swiat troje dzieci: Tadeusz, Teresa i Antoni. Dzieki pomyslowosci
tworczej mlodzi malzonkowie ratuja byt rodziny wymyslonym przez Tadeusza
teatrzykiem marionetek, objezdzajac z nim ze sporym powodzeniem Hiszpanie.
Tadeusz mial widoczny talent do uczenia sie jezykow. W czasie swoich
peregrynacji dobrze nauczyl sie wloskiego, hiszpanskiego i francuskiego, a
nastepnie juz w Zurychu takze niemieckiego i gwary szwajcarskiej, umial sie
niezle porozumiewac po angielsku.
Do Szwajcarii Wojnarscy przybyli z Madrytu w koncu roku 1958. Jako legalny
imigrant Tadeusz Wojnarski dostaje nie tylko pozwolenie, ale wrecz nakaz pracy.
Przez okolo 10 lat angazuje sie w nieznanym mu zawodzie dekoratora wystaw
sklepowych. W krotkim czasie staje sie cenionym tworca elementow dekoracyjnych,
glownie w technice papieroplastyki. Po kilku latach moze przeniesc sie do
szkolnictwa i zostaje nauczycielem rysunkow w star-szych klasach szkol
podstawowych miejskich w Zurychu, gdzie opracowuje wlasne metody pedagogiczne.
Rysunku uczyl przez wiele lat takze doroslych, m .in. na kursach MIGROS i w
Bibliotece Muzeum Polskiego w Rapperswilu.
Po 16 latach pobytu w Zurychu Tadeusz otrzymuje w 1974 roku obywatelstwo
miasta i Szwajcarii. Oswiadczyl wtedy, iz bedzie wiernym i lojalnym
Konfederatem, jednak serce jego na zawsze bedzie bilo dla Polski.
Chociaz w Szwajcarii rodzina powieksza sie o czwarte dziecko, corke
Elzbiete, Tadeusz Wojnarski intensywnie udziela sie polskiej spolecznosci.
Najpierw jako byly czlonek PKS Veritas w
Madrycie wstepuje do kola zuryskiego tej organizacji, a poprzez nie wiaze sie z
dzialalnoscia tutejszego Komitetu Miedzyorganizacyjnego. Przez wiele lat jest
motorem i wspolorganizatorem wielu imprez i przedsiewziec polskich i
polsko-szwajcarskich w Zury-chu. I w tej pracy umial sobie zjednywac
sojusznikow, z ktorych jedni gotowali polskie po-trawy, inni grali i spiewali, a
on na ogol dekorowal sale swoimi doskonalymi papieroplasty-kami. Imprezy polskie
wzbogacil kilkoma inscenizacjami przez siebie napisanych sztuk, przewaznie
realizowanych z udzialem dzieci. Narodziny grupy tanecznej POLANIE w Zury-chu
odbyly sie nie przypadkiem takze w Towarzystwie, ktoremu prezesowal. Umial i dla
POLAN zjednac mecenasow w osobach dra Juliana Godlewskiego, a nastepnie
Zbigniewa Kozickiego. Od momentu wielkiej wystawy Kopernikowskiej w Rapperswilu
w 1973 r., a nastepnie od chwili powstania trzeciego Muzeum Polskiego w
Rapperswilu w 1975 r. aktywnie pomagal w wielu pracach muzeum - zwlaszcza jako
plastyk i artysta malarz.
Wielkim osiagnieciem Tadeusza Wojnarskiego w naszym srodowisku bylo w 1973
r. stwo-rzenie NASZEJ GAZETKI, ktora chetnie nazywal swoim piatym dzieckiem.
Stala sie ona nie tylko organem laczacym nasza polska spolecznosc w Szwajcarii,
lecz jest takze archi-wum i kronika polskiego zycia na ziemi Helwetow. GAZETKA
funkcjonowala takze ponie-kad jako nieustajacy miernik spolecznego poparcia dla
jej redaktora i jako probierz jego po-pularnosci. Popularnosc ta mierzyla sie m.
in. imponujaca wysokoscia i dlugotrwaloscia wolnych datkow przesylanych przez
czytelnikow na redagowany przez Niego organ praso-wy; daniny te osiagaly przez
25 lat rok rocznie wiele tysiecy frankow. Jednym z czytelnikow NASZEJ GAZETKI
byl ojciec profesor J. M. Bochenski, O.P., ktory do jej redaktora pisal tak:
„...NASZA GAZETKA jest w wyjatkowo trudnych warunkach, doskonale redagowana.
Gratuluje i dziekuje, bo to jest duza rzecz w naszym zyciu emigracyjnym w
Szwajcarii. W dodatku chcialbym powiedziec, ze przyjety kierunek wydaje mi sie
sluszny, mam na mysli zorientowanie na sprawy lokalne, szwajcarskie i pozycje
niepodleglosciowa”.
Tadeusz zachowal w sobie do konca otwartosc i serdecznosc mlodego czlowieka,
tak typowa dla wielu malarzy i ludzi piora. Ta niekiedy graniczaca z naiwnoscia
otwartosc na ludzi i ich sprawy powodowala, ze czasami zbyt optymistycznie
ocenial swoich partnerow w kontaktach publicznych. Doprowadzilo to w kilku
wypadkach do niezamierzonych i boles-nych konfliktow, ktorych NASZA GAZETKA
stala sie odbiciem. Mial w sobie Tadeusz cos z romantycznego rycerza, ktory
gotow byl walczyc dla swoich idealow, przekonan i swojego honoru. Jako idealista
wierzyl czesto, ze ma racje i czul sie dlatego skrzywdzonym, jezeli ktos
poddawal w watpliwosc jego ideowosc lub szczerosc jego zamiarow. Uwazal, ze
kon-flikty te maja podloze w niezdrowych postawach i patologiach spolecznych i
ze dotycza nie tylko jego osoby. Sadzil, iz dlatego nalezy bolesne te sprawy
dyskutowac i rozstrzygac pu-blicznie. Nigdy nie byl dyplomata i pisal o wielu
sprawach „prosto z mostu”, tak jak mu sie wydawalo, a to bynajmniej nie
ulatwialo mu zycia. Jak wynika z poparcia, ktore przez tak wiele lat otrzymywal
od setek czytelnikow NASZEJ GAZETKI, podzielali oni w tej materii jego zdanie.
Wielu ludzi chetnie sie Tadeusza radzilo i, jak to wyrazil na Jego pogrzebie
ksiadz Rektor Wlodzimierz Czerwinski, przychodzili do niego po rade zarowno
weterani drugiej wojny swiatowej, jaki i emigranci fali solidarnosciowej, a
takze przybysze z lat ostat-nich jak np. sam ksiadz Rektor.
Innym wielkim osiagnieciem Tadeusza Wojnarskiego, ktory w 1973 r. objal
kierownictwo Towarzystwa Dom Polski bylo stworzenie w listopadzie 1976 r.
polskiego osrodka klubowe-go w Zurychu pod znamienna nazwa DOM POLSKI. Niebawem
rozkwitlo tutaj polskie zycie kulturalne i towarzyskie w stopniu dotychczas w
Zurychu nieznanym. Sukces ten zawdzie-czal Wojnarski znowu wielu
sprzymierzencom, ktorych umial sobie zjednac, bo go po pros-tu lubili i cenili
za jego spontanicznosc, serdecznosc i bezinteresownosc.
Trzecia istotna domena Tadeusza Wojnarskiego – procz jego pracy w
charakterze nau- uczyciela i dzialacza spolecznego – bylo jego malarstwo,
ktore go radowalo i pasjonowalo. Jako malarz szukal pleneru i przyrody, rzadziej
portretu. Z kazdych wakcji przywozil swiadectwa swoich malarskich impresji, czy
to gorskich widokow lub starych budowli w Gryzo-nii, czy zaulkow miast
szwajcarskich, czy gajow oliwkowych we Wloszech. Cieszylo go piekno i uroda
zycia, ktore probowal uchwycic i utrwalic. Tlumnie odwiedzane wernisaze je-go
licznych wystaw – w tym dwoch w Muzeum Polskim w Rapperswilu - swiadczyly o
duzej popularnosci Wojnarskiego jako malarza i czlowieka. Swoje dziela
sprzedawal niezle, co zwiekszalo nieco naogol skromny budzet rodzinny, ktory
takich zastrzykow potrzebowal.
O ile udawalo sie wiazac koniec z koncem budzetu rodzinnego, to bylo to
takze wielka za-sluga pani Ewy, jego malzonki i matki czworga dzieci. Przez
wiele lat pani Ewa lat dorabia-la jako ksiegowa. – Imponowalo mi, iz niegdy
nie uslyszalem w domu Wojnarskich skargi lub niezadowolenia z powodu ich
skromnego budzetu, ten temat u nich widocznie nie istnial i byli zadowoleni z
tego co mieli. – Pani Ewa byla najwieksza i najwytrwalsza podpora Ta-deusza.
Swoja zrownowazona i umiarkowana postawa niejedno usmierzala i gwarantowala mu
bezpieczna przystan domowa oraz spokoj, ktorego tak potrzebowal wracajac z pracy
i ze swoich rycerskich bojow o polskie sprawy. Prowadzila tez otwarty i goscinny
dom, chetnie odwiedzany przez wielu gosci z bliska i daleka.
Wyrazem publicznego uznania dla wielorakich zaslug Tadeusza Wojnarskiego sa
jego liczne odznaczenia: Krzyz Walecznych, Krzyz Monte Cassino, Gwiazda „za
wojne“ oraz „za kampanie wloska“, Zloty Krzyz Zaslugi, Krzyz Oficerski
Polonia Restituta oraz nagroda im. Juliana Godlewskiego za caloksztalt pracy
kulturalnej w Szwajcarii.
Jego choroba – najpierw zaleczony rak prostaty, a nastepnie nowotwor kosci
– trwala od kilku lat. Krok po kroku przeistoczyla sie w powolne umieranie.
Tadeusz slabl i ginal na oczach, lecz pomimo wielkich cierpien i kilku operacji
nie narzekal. Pracowal lezac do os-tatniej chwili - pisal sonety o tematyce
religijnej. Zmarl w sanatorium w Davos w otoczeniu rodziny 7 sierpnia 1999 r.
Zegnalo go na cmentarzu i na mszy zalobnej w kosciele sw. Gal-la w
Schwamendingen trzech polskich ksiezy i bardzo wielkie grono przyjacol, z
ktorych niejeden plakal. Zegnano kogos drogiego i bliskiego, kogo bedzie nam
brak.
Janusz S.
Morkowski