O KONIU T. KOSCIUSZKI slow kilka ....

 

Wspominal o tym Juliusz SLOWACKI w swym liscie do matki datowanym z 15-go marca 1833 r. Przebywal wowczas polski poeta w Genewie, gdzie przez trzy lata (1833-1866) mieszkal w pensjonacie prowadzonym przez pania Pattey. Corka jej, panna Eglantine, byla "zadurzona" w Juliuszu, podczas gdy ten podkochiwal sie platonicznie w miodziutkiej Marii Wodzinskiej (pozniejszej wielkiej milosci innego polskiego geniusza, Fryderyka Chopina).

 

Oto relacja Slowackiego na interesujacy nas tu temat.

Raz wieczorem zapytalem panne Pattey o Kosciuszke. Opowiedziala mi o nim nastepujacy rys: "Po smierci Kosciuszki jeden z obywateli kupil po nim konia, na ktorym stary Kosciuszko czesto jezdzil. Lecz kon przeszedlwszy do nowego pana, ilekroc zaprzezonym byl do woza i wiozl szlachcica droga, zatrzymywal sie i stawal przed kazdym zebrakiem, tak go dawny pan przyzwyczail rozdawaniem jalmuzny. Nowy nabywca znudzil sie takim narowem konia i odsprzedal go. " Nieprawdaz, ze ta opowiesc slicznie maluje ostatnie chwile naszego bohatera ? Spokojnosc i dobroczynnosc w konia sig nawet wcielily /.../.

 

Dodajmy, ze kon nazywal sie "Dobry" i ze o szczodrobliwosci Kosciuszki rowniez pisano w owczesnej prasie. W czasie swego pobytu w Szwajcarii ( 1815-1817), mieszkal Kosciuszko na stale w Solurze, gdzie dawanie jalmuzny bylo (od 1816 r.) sankcjonowane grzywna. Placone grzywny mialy zasilac fundusz pomocy spolecznej dla miejscowych ubogich. Skarzyl sie na te zakazy Kosciuszko w jednym ze swych listow do przyjaciol; ale pomimo tego nadal hojnie rozdawal' jalmuzny. Czy "zasilal" przytem ow fundusz spoleczny czestymi grzywnami, tego nie wiemy.

 
J. A. Konopka