JEDWABNE.
ZA
CO PRZEPRASZAĆ ? Zwoje
(The Scrolls) 3 (28), 2001 |
DARIUSZ
WISNIEWSKI
|
Jedwabne
a wizerunek Polaka (szlachetnego katolika) Oczywiście
lepiej by było dla naszego samopoczucia, aby mord w Jedwabnem na
miejscowych Żydach dokonany został nie przez Polaków, a przez Niemców,
albo Rosjan. Wygląda jednak na to, choć trudno w to uwierzyć, ze nasi
rodacy brali liczny i chętny udział w tym pogromie. Paskudna
sprawa – kolejna, chociażby po pogromie w Kielcach, która nadwyreża
szlachetny wizerunek Polaka – katolika. Mord w Jedwabnem, opisany w książce
"Sąsiedzi" Jana Tomasza Grossa, rzuca poważne wątpliwości,
czy naród polski rzeczywiście występował zawsze, jak to uczy Polonie
prof. Jerzy Robert Nowak, w roli ofiary, czy tez jego przedstawiciele
stawali się od czasu do czasu oprawcami. Należy rzecz jasna odrzucić
zarzut, że ponieważ w Polsce dokonywano pogromów Żydów, cały naród
jest antysemicki i nietolerancyjny. Takie generalizacje są niedorzeczne.
Faktem jest jednak, że w czasie wojny szmalcowników, żadnych łatwego
zysku prymitywnych typów nie brakowało. Widzieliśmy wielu z takich
ludzi na filmie Sztetl Mariana Marzyńskiego. Projekcja tego filmu, która
wywołała skowyt wśród polskich nacjonalistów, zachwiała nieco wiarę
w tolerancyjność naszego narodu. Dzisiaj, w obliczu tak potwornego ludobójstwa
film Marzyńskiego nabiera realności, której wcześniej mu odmawiano. Rzecz
jasna pogromów nie dokonywano tylko w Polsce, gdyż ciemne, ludzkie masy,
które wyrosły na stereotypach i ludowych zabobonach, występowały w
wielu innych krajach. Nas interesują jednak nasze winy. Niech Niemcy
przyjrzą się swoim grzechom, Rosjanie swoim, a my patrzmy na Kielce,
Jedwabne i bądźmy uczciwi. Jeżeli Żydzi mają niewyznane winy na
sumieniu, to należy im tylko współczuć, że tak długo noszą je w
ukryciu, gdyż my, właśnie w przypadku Jedwabnego, nasze winy wyznajemy.
Niech każdy patrzy na swoje przewinienia. Niech Żydzi patrzą na swoje,
a my na swoje. Każdy spowiada się, a nikt nie jest sędzią - oto
warunek przyszłego pojednania. Wszelkie inne alternatywy, jak wzajemne
oskarżanie się i licytacja cierpień, prowadza tylko do potęgowania
wzajemnej wrogości. Trzeba z tym pseudodialogiem skończyć. Musimy pamiętać,
ze nie przysługuje nam moralne prawo do zadośćuczynienia za Katyń, jeżeli
nie potrafimy przyznać się do Kielc i Jedwabnego. Zbrodnie
w Jedwabnem potępić trzeba, a potępienie to musi wyjść z polskich ust.
Po pierwsze, aby wyrazić szczery żal, że nasi rodacy z Jedwabnego dopuścili
się masowego ludobójstwa, paląc zgromadzonych w stodole Żydów, po
drugie jako sprzeciw wobec nadal krzewiącemu się antysemityzmowi w
Polsce. Potępienie takie ma zatem symboliczny charakter, ilustruje ono
bowiem dobra wole, chęć pojednania i ukrócenie nienawiści rasowej. Zbudowana
na zabobonach nienawiść do innej religii i narodu w połączeniu z
prymitywna chęcią zysku prowadzi niestety do barbarzyńskich aktów.
Jerzy Kosiński w "Malowanym ptaku" opisywał, jak inność
drugiego człowieka wywołuje w ciemnych masach agresje, ale dopiero
bogactwo tego innego pcha babarzyńcę do mordu. Uczestniczące w
wyprawach krzyżowych rycerstwo chętnie zgodziło się mieczem nieść
wiarę wśród pogan, ale tylko dlatego, ze oferta zawierała również
lupy w postaci kosztowności i egzotycznych kobiet. Nic tak nie budzi
nienawiści jak bogactwo, które nie jest naszym udziałem. Pogrom
w Jedwabnem, gdzie społeczność żydowska, w tym kobiety i dzieci, została
zlinczowana, pomijając w tej chwili bezpośrednią przyczynę zbrodni, którą
dopiero ma się ustalić, ale która nigdy nie będzie usprawiedliwieniem,
powinna zmusić do myślenia tych, którzy nadal uważają, że należymy
do wybranego narodu, że barbarzyńcy to byli "Ruscy" i Niemcy,
a my jesteśmy poza podejrzeniem. Ruski, albo niemiecki okupant to
zbrodniarz i gwałciciel, nasz polski, to uśmiechnięty młody junak, który
(na przyklad) podczas pamiętnego przesiedlania Ukraińców, na ręku
niesie dziecko, a w karabinowej lufie zatknięty ma polny kwiatek.
Przyjemnie wierzyć w taki krzepiący wizerunek. To kanwa do opowiadań,
którymi karmi nas prof. Jerzy Robert Nowak. Ale prawda, jak wyrzut
sumienia, wyłazi z rożnych stron i dopomina się odkrycia. I pomimo
silnej wiary, że jesteśmy narodem wybranym, Chrystusem Europy, że jesteśmy
ofiarą, a nigdy oprawcą, taka zbrodnia jak w Jedwabnem, robi skazę na
tym wizerunku, stawiając głośno ważne pytanie, przed którym nie można
niestety uciec: czy taki wizerunek jest prawdziwy? Ten
kto przeprasza szczerze, przeprasza bezwarunkowo. Jako winowajca, musi
liczyć się z tym, że przeprosiny, prośba o wybaczenie, nie zostaną
zaakceptowane. Urazy pozostaną jeszcze długo, ale nie ma innego słowa
niż "przepraszam", które jako jedyne może zapoczątkować
prawdziwy dialog i pojednanie. Za
co przepraszać? Kwestia
samych przeprosin stała się dla wielu ludzi ogromnie ważna, ważniejsza
nawet od samego mordu w Jedwabnem. Kto ma przepraszać? Dlaczego? W czyim
imieniu? Jakim prawem? Gdzie? Oto pytania, które stawiają sobie niemal
wszyscy Polacy. Fale
oburzenia wywołał na przykład upór prezydenta Kwaśniewskiego, który
10 lipca 2001 chce w imieniu narodu polskiego przeprosić naród żydowski
za Jedwabne. Oczywiście, nie można rozumieć takich przeprosin jako akt
skruchy za samo wydarzenie historyczne, gdyż wtedy, jak słusznie
niedawno napisał Jerzy Pilch w Polityce, Rosjanie mogą się od nas
domagać przeprosin za zajęcie Moskwy, my od Czechów (i na odwrót) za
Zaolzie itd, itd. Przeprosiny
za Jedwabne muszą przyjąć charakter społecznej i powszechnej
dezaprobaty dla klimatu, w którym pogromy były w ogóle możliwe. Klimat
ten jest nadal w Polsce wyczuwalny. Aby go rozwiać, trzeba go potępić.
Nie ma lepszej ku temu okazji niż Jedwabne. Kto nie chce przepraszać,
kto nie ma poczuwa zbiorowej winy, niech nie przeprasza. Roztrząsanie tej
kwestii w obliczu barbarzyńskiego ludobójstwa to temat zastępczy i
ucieczkowy. Jeżeli chcemy, aby blask i splendor wielkich Polaków (w tym
również Jana Pawła II) oświetlał cały naród, to powinniśmy również
uczciwie zaakceptować smugi cienia pochodzące od jednostek podłych. Naród
bowiem nie składa się z samych bohaterów. Nie ma takich narodów.
Jedwabne powinno stać się zatem nie tylko okazja do przeprosin za czyny
popełnione, ale również ogólnonarodowym protestem przeciwko klimatowi
nienawiści i pogardy do innej rasy i religii. Trzeba powiedzieć wprost,
że aura wrogości do Żydów w Polsce nadal istnieje. Jedwabne w tym
sensie staje się zatem bardzo aktualne przez hipotetyczna możliwość
powtórki. Często spotykane określenie rządu jako "niepolski rząd"
w domyśle sugeruje udział w nim nie Greków czy Rosjan, a Żydów właśnie.
A Żyd w rządzie – w ogólnym rozumieniu – to nic dobrego, to
niebezpieczeństwo i pułapka. Żyd to w Polsce coś gorszego. Nic tak nie
obciąża polskiego polityka w umyśle szarego człowieka, jak jego
ewentualne semickie korzenie. Mieszkam
w USA. Przed laty na spotkaniu z p. Wierzbickim (Gazeta Polska) w Chicago,
przybyli nań ludzie za najbardziej ciekawy epizod z biografii ówczesnego
kandydata na prezydenta RP, Aleksandra Kwaśniewskiego, uznali jego
domniemane żydowskie korzenie. Byłem na tym spotkaniu i sam słyszałem,
jak polonusi, będąc w niezłych nastrojach, opowiadali sobie antyżydowskie
dowcipy. W samych anegdotach mogło nawet nie być nic złego, chodzi
jednak o to, że ludzie szybko uwierzyli, że "Kwach" to Żyd, i
ze jest to fakt najważniejszy i groźny. Ta "wiedza" (czyt.
przesąd) wyraźnie zintegrowała tłum, który publicznie zaczął wyrażać
pogardę wobec całego narodu żydowskiego. Antysemityzm,
który tradycyjnie świetnie rozwija się w kulturowych gettach, czyli w
społecznościach zamkniętych, w Chicago, wśród ludności polonijnej,
jest dosłownie charakterystyczny. Nienawiść do Adama Michnika, aby podąć
kolejny przykład, ma tło rasowe i religijne. Michnik – to w polonijnym
Chicago Żyd najgorszy. Ostatnie ataki Edwarda Moskala, prezesa Związku
Narodowego Polskiego, na Jana Nowaka Jeziorańskiego, są wywołane nie
tyle wątpliwościami, co do jego "polskości", ale dlatego, że
"kurier z Warszawy" namawia do przeprosin za Jedwabne.
Potwierdził to zresztą redaktor naczelny chicagowskiego Dziennika Związkowego
(organu ZNP, któremu prezesuje Moskal) w wywiadzie z Jackiem Żakowskim,
mówiąc, że Moskal nie kwestionuje zasług Nowaka (?), a tylko jego
moralne prawo do przeprosin Żydów. Czyli - mówiąc inaczej, jeżeli
Nowak-Jeziorański ma inne zdanie w sprawie Jedwabnego niż Moskal, no to
lup go w plecy, najlepiej rzucając w niego błoto, z którego trudno się
oczyścić. Język, którym posługują się Polacy, nie kłamie. Ogólnie
używane metafory, obelgi, powiedzonka, wyrosły w autentycznym klimacie i
określają dość precyzyjnie ich użytkowników. Jedwabne
dzisiaj dla nas ma, czy powinno mieć, znaczenie uświadamiające to, do
czego może doprowadzić nienawiść rasowa, która niestety nadal jest
widoczna w polskim i polonijnym społeczeństwie. Słowo "żyd"
w potocznym polskim języku ma wydźwięk jak najbardziej negatywny. Może
już nie wszędzie, to prawda. Edukacja i kontakt z innymi kulturami
powoli zmieniają te konotacje. Ale ciągle jeszcze w wielu polskich środowiskach
Żyd to spisek, to lichwiarz, to parch, który z krwi chrześcijańskich
dzieci robi mace, to cwany drań, który kreci światem, a my – jak to
często miedzy sobą mówimy - musimy pracować na Żyda. Przeprosiny
za Jedwabne to nie tylko wyrażenie skruchy, czy przyznanie się do winy,
to raczej, i przede wszystkim, społeczny wyraz chęci zmiany klimatu,
zmiany języka i ogólnego nastawienia, tej atmosfery nienawiści, w której
możliwy jest mord na drugim człowieku. Przeprosiny za Jedwabne mogą mieć
tylko, i aż, taki sens. Dariusz
Wisniewski: |