Informacje z życia Polonii w Szwajcarii... Wydarzenia, spotkania, imprezy... Artykuły, felietony, reportaże, reklamy polskich firm - to wszystko znajdziesz w "Naszej Gazetce".

Ilość i jakość

About

emil obrazekW ujęciu Marksa jednym z podstawowych praw rządzących materią jest prawo prze­miany (prze­chodzenia) ilości w jakość. Po­gląd ten miał wie­lu wyznawców, ale – o czym warto pamiętać – jego znawcy stano­wili wyjątek. To było normą nie tylko w kra­jach za żelazną kurtyną. Nieza­leżnie myślą­cy, odpowiadali z przekąsem i uśmie­chem na us­tach, że nie mogą sobie wyo­bra­zić, aby z tysiąca głupków, w pewnym punkcie krytycz­nym, mógł wyłonić się je­den mądry lub geniusz. Wtórowali im na­wet wielbiciele piwa, podkreśla­jąc w dyspu­tach, iż zwielokrotnienie pustych ku­fli, nie da w rezultacie nawet łyka najstarsze­go napoju alko­holowego, czy jednego su­per kufla. Kłóciło się to ze zdrowym roz­sąd­kiem i doświad­czeniem co­dziennym.

Do końca nie wiadomo, kto i dlaczego – zapew­ne wierząc niezachwianie w tezę Marksa – przy

czynił się do powołania w kraju 2826 rad i 46 970 radnych różnego szczebla. Roczny koszt ich utrzymania prze­kracza miliard złotych. Przykładowo: w Warszawie (1,7 milio­na mieszkańców) mamy 60 radnych, w Gdańsku (456 000 mieszkańców)  jest 34 rad­nych. O pożytku z tych rad i ich kompetencji najwięcej wiedzą sami radni, więc pow­strzymuję się od rozwijania tematu.

Czekając na cud dialektyczny (przejścia ilości w jakość), warto dla porównania wspom­nieć, że w Nowym Jorku (liczącym ponad 8 milionów) jest 51 radnych, a w Los Angeles (ponad 4 miliony mieszkańców) 15 osób pełni tę funkcję. Nie wiem, jak to jest możliwe, że w miastach amerykańskich (wielokrotnie liczniejszych od naszych) mniejsza liczba radnych potrafi lepiej i skuteczniej rządzić.

Podobnie wygląda inna statystyka. W Polsce władzę ustawodawczą sprawuje Sejm (460 posłów) i Senat (100 senatorów). W ponad osiem razy liczniejszych USA, Kon­gres Stanów Zjednoczonych – będący dwuizbowym parlamentem – składa się z Izby Reprezentantów (435 członków) i Senatu (100). Należy pytać, jak to grono daje sobie radę z ogromem ważnych problemów wewnętrznych USA i międzynarodowych wyz­wań bez uszczerbku na demokracji?

Fascynacja myśl Marksa owocuje również na gruncie szkolnictwa wyższego. Po roku 1989 zaczęto tworzyć i mnożyć szkoły wyższe. Ukryte założenie tego zjawiska: ilość musi przechodzić w jakość. Obecnie w kraju funkcjonuje 470 uczelni. Kształci się w nich prawie 2 miliony studentów, co daje nam jeden z najwyższych na świecie wskaź­ników oraz największą liczbę instytucji szkolnictwa wyższego w Europie. W tym kon­tekście, niektórzy mówią o oszałamiającym sukcesie. I tak można sądzić, uwzględnia­jąc jedynie ilość. Jednak na nic zdaje się zaklinanie rzeczywistości. Uniwersytet War­szawski – uznany za najlepszy polski uniwersytet – w światowym rankingu uczelni wyż­szych znalazł się na 398 miejscu w świecie. A raport przedstawia ranking 700 najważ­niejszych uczelni z 72 krajów.

Nie tylko ciekawość rodzi pytanie, czy ta ogromna ilość szkół wyższych przekłada się na innowacyjność i ilość polskich patentów? Otóż według danych Europejskiego Urzę­du Patentowego z 2011 r., w przeliczeniu na jeden milion mieszkańców, Polska ma niemal pięciokrotnie mniej patentów niż Czechy, Węgry, Łotwa i Estonia, blisko dwa­dzieścia razy mniej niż Słowenia, prawie siedem­dziesiąt cztery razy mniej niż Austria, a takie kraje jak: Niemcy, Szwajcaria, Szwecja, Finlandia, Holandia, Dania i Luksemburg wyprzedzają nas ponad stukrotnie.

Mydlenie oczy zabobonem marksistowskim i tym samym zamazywanie obrazu rzeczy­wistości nie jest drogą do skutecznego rozwiązywania problemów. Nie zastąpi nigdy mądrości, której źródłem jest zdrowy rozsądek, doświadczenie własne oraz doświad­czenie innych. Jeśli nie radzimy sobie z rzeczywistością i jej wyzwaniami, warto korzy­stać z wypróbowanych wzorców amerykańskich i europejskich. One mogą rozproszyć mgłę rodzimej miernoty i niekompetencji.

Emil Mastej

Wydawca i Redaktor Naczelny: Tadeusz M. Kilarski