Informacje z życia Polonii w Szwajcarii... Wydarzenia, spotkania, imprezy... Artykuły, felietony, reportaże, reklamy polskich firm - to wszystko znajdziesz w "Naszej Gazetce".

Groteska

About

Myśląc i mówiąc o sztuce lub literaturze nie można pominąć ciekawego zjawiska este­tycznego jakim jest „groteska”. Stanowi szczególną odmianę komizmu połączoną z obrazem zdeformowanego świata. Odnosimy wrażenie jakby był odbity w krzywym zwierciadle wykonanym przez początkującego czeladnika nadużywającego mocnych trunków i do końca nie zorientowanego w tajnikach tworzenia luster.

Groteska jest mieszanką pierwiastków sprzecznych. Łączy się w niej brzydota i piękno, poetyczność i trywialność, delikatność i bestialstwo. Stanowi próbę godzenia w jedno elementów przeciwstawnych, a więc tego co realne ze zdarzeniami zupełnie niepraw­dopodobnymi, będącymi niekiedy przebłyskami najciemniejszych zakamarków świado­mości. Nie zawsze potrafimy dokładnie określić ich wpływ i stopień natężenie w kształ­towaniu naszych zachowań, postaw, wyobrażeń oraz decyzji.

Do tego dochodzi specyficzny język groteski. Zastanawia i zaskakuje. Stapia w sobie wulgarność, wyrażenia potoczne, gwarę i żargon naukowy. Czyli takie ułagodzone, ale swoiste pomieszanie z poplątaniem.

krotosŚwiat i język groteski przeniknął ze scen teatralnych i dzieł literackich do polityki i de­baty publicznej. Wrósł w nią jak doskonale przeprowadzony przeszczep. Takie skojarze­nia przychodziły na myśl podczas obserwacji kampanii wyborczej w USA. Obywatele największego mocarstwa świata, szczycącego się wolnością, zostali wpędzeni w pułapkę. Często mówiono o wyborze między cholerą a dżumą. Świadczyło to, nie po raz pierwszy, o bolesnym kryzysie etosu polityki. Sytuacja wywoływała jednocześnie lęk i śmiech. Czasami spontaniczny śmiech stawał się gorzkim i nie pełnił funkcji przyjemnościowo-terapeutycznej. I zamiast poprawiać nastrój oraz wlewać optymizm budził raczej niepokój i obawy o przyszłość.

D. Trump oskarżał H. Clinton między innymi o złodziejstwo, korupcję, wysyłanie listów elektronicznych z poufnymi informacjami z prywatnego konta pocztowego. Jest to nie­zgodne z amerykańskim prawem, które nakazuje przechowywanie korespondencji urzędników państwowych na państwowych serwerach (tzw. „afera e-mailowa”). Z kolei żona byłego prezydenta odwzajemniła się miliarderowi oskarżeniami o kłamstwa po­datkowe, molestowanie seksualne, poniżanie kobiet… A więc z obu stron padały cięż­kie zarzuty.

Charakterystyczny był język wystąpień kandydatów. Pełen agresji, chamstwa, brutal­ności wymieszanej ze słodkimi ozdobnikami, a nawet uprzejmościami i żółcią ironii. Co prawda, nie można im było zarzucić braku elokwencji i nieznajomości retoryki, ale w ich przypadku nie zawsze łączyła się ona z mądrością i inteligencją potrzebną prezy­dentowi mocarstwa. Umiejętność wyuczonego, błyskotliwego przemawiania i talent oratorski służył jedynie do wyciągania najgorszych brudów, obrzucania błotem i stoso­wania insynuacji.

Osobny wkład w tworzenie i powiększanie farsy miały prawie wszystkie media amery­kańskie. Zachowywały się jak płatny klakier. Wpadały w panikę i histerię na samą myśl o możliwym zwycięstwie Trumpa. Oczywiście dla nich H. Clinton była od początku jedynym, godnym zaufania kandydatem. Również sondaże przedwyborcze wskazywa­ły jednoznacznie na jej zwycięstwo, co miało jedynie przekonać niezdecydowanych wyborców jak powinni myśleć i głosować.

W trakcie całego widowiska zastanawia­łem się czy Clinton i Trump – ludzie z krwi i koś­ci – nie przyćmiewają zdecydowanie postaci literackich, stworzonych przez mistrzów gro­teski (W. Gombrowicz, St. Witkiewicz, B. Schulz, M. Bułhakow i S. Beckett). Nawet jeśli ich nie przerastali, to zapewne oprócz gigantycznych sum włożyli ogromny wysi­łek, aby im przynajmniej dorównać.

Kiedy już opluty wróg mediów i establish­mentu został wybrany na 45 prezydenta USA niektórzy wyszli na ulicę. Tysiące osób protestowało przeciw wygranej Trumpa pod hasłami : „Nie dla Trumpa, nie dla Ku Klux Klanu, nie dla faszystowskich Stanów Zjed­noczonych!”

Zadziwiająca mentalność i sposób rozumowania: jak my wygrywamy to jest demokra­cja i normalność, a jak przegrywamy to faszyzm, nadchodzi koniec świata lub trzeba będzie emigrować. Skąd my to znamy?

Zainteresowany rozwojem wydarzeń oczekiwałem na powołanie Komitetu Obrony Demokracji Amerykańskiej. Spodziewałem się spontanicznych protestów pod domem Trumpa i apeli „zawodowych sprzedawców używanych idei” (określenie F.A. Hayeka) o pomoc w ratowaniu demokracji przed nią samą. A jeśliby i to nie pomogło, to przecież jakieś ogólnoświatowe organizacje, albo przybysze z kosmosu (absolutnie nie „zielone ludziki”!) powinni wyłonić w trybie nadzwyczajnym specjalną komisję do zbadania pro­cedur wyborczych. Równolegle z tymi działaniami mogłyby mieć miejsce konsultacje z ważniejszymi politykami Unii Europejskiej. Żyjąc w swoim świecie są przekonanymi, że posiadają patent na rozumienie systemu mającego początek w starożytnej Grecji. Świadczy o tym chociażby wypowiedź J-C. Junckera, przewodniczącego Komisji Eu­ropejskiej: „Wybór Donalda Trumpa stanowi ryzyko naruszenia stosunków międzykon­tynentalnych, szczególnie ich zasad i struktury. Musimy nauczyć prezydenta-elekta, czym jest Europa i w jaki sposób funkcjonuje”.

Jako obywatel Unii, potrzebny zasadniczo rządzącym do przymusowego składania da­niny (podatku), ośmielam się zwrócić uwagę na jeszcze jeden problem. Wymaga za­pew­ne niezwłocznego i gruntownego wyjaśnienia. Chodzi o to, czy za brutalną kampa­nią wyborczą, porażką Clinton i zamieszaniem wywołanym w ojczyźnie G. Washingto­na, nie stoi A. Macierewicz lub J. Kaczyński…

W życiu zadowalam się groteską spotykaną na co dzień. Zupełnie wystarcza. Może dlatego nie fascynuje mnie zbytnio ani w literaturze ani w polityce. Oczywiście, jeśli ktoś dysponuje dużą ilością wolnego czasu i ma nieodparte potrzeby wysublimowane­go eksperymentowania, to niech się bawi absurdem. Wolno mu odchodzić od klasycz­nych, opartych na realizmie wzorców, tropić obsesyjnie sprzeczności i tworzyć karyka­tury w gorączkowych próbach poszukiwania „czystej formy”, prowadzącej podobno do odkrycia „tajemnicy istnienia”. Tylko czy w zdeformowanym świecie odrzucającym prawa logiki i etyki człowiek potrafi być sobą i nie ulegnie całkowitemu zagubieniu?

Emil Mastej

Wydawca i Redaktor Naczelny: Tadeusz M. Kilarski