Jeszcze przed Wszystkimi Świętymi wystawy sklepów zostają szybko zmienione. Odkrywając to wpadamy w zakłopotanie. Zaczynamy się spieszyć i martwić. Sceneria rozpala emocje.
W witrynach pojawiają się bombki, choinki, ozdóbki, kłujące w oczy krasnoludki z wydętymi brzuchami i ciężkimi workami pełnymi prezentów… Festiwal świecidełek, kuszenie zmysłów. W centrach handlowych wije się gładko wąż istot rozumnych. Delikatny dźwięk kolęd, a nawet obecność symboli religijnych wabi go, poskramia i umila zapychanie wnętrzności. Synonimem świętowania staje się nabywanie i to nie zawsze potrzebnych „drobiazgów”. Czas wypełniamy zakupami, sprzątaniem a potem jedzeniem, piciem i przesiadywania przed telewizorem lub komputerem. A religia i jej wartość stanowi co najwyżej miły dodatek, w sposób zręczny, wykorzystany na usługi świata. Marginalizujemy lub zatracamy to co najważniejsze. Chrześcijaństwo jako religia Słowa wcielonego wydaje się zbyt obce i oddalone. Niewielu zdobywa się na wysiłek i próbuje pytać słowami Anzelma z Canterbury: „ Dlaczego Bóg człowiekiem?” (Cur Deus homo).
Syci podniebienie czerwony barszcz z uszkami, gołąbki, potrawy z ryby. Łamiemy się opłatkiem… Słuchamy kolęd z płyt i obdarowujemy się estetycznie zapakowanymi prezentami. Mają pogłębić nasze szczęście, wzmocnić więzi, stanowić wyraz pamięci i miłości. Wszystko w imię tradycji. Można odnieść wrażenie, że żyjemy w świecie pełnym spokoju i szacunku. Idyllę zakłócają jedynie obrazy z większości miast europejskich. Liczne samochody i patrole policyjne uzbrojone w broń maszynową, solidne betonowe zapory na deptakach i w miejscach zgromadzeń. Wzmocnione obstawy centrów handlowych, lotnisk, dworców, muzeów …
Zapewne jak każdego roku, nie zapomni o nas troskliwy pracodawca. Wręczy drobny prezent, kolorową kartkę, a może prześle drogą elektroniczną życzenia: „Holidays! From your friends and Company” lub „Season´s Greetings and Happy New Year”.
Treści religijne zostały z nich usunięte. I to nie przypadek. W imię poprawności politycznej i tzw. „tolerancji” zastąpiono je sformułowaniami „neutralnymi”. Próbuje się nas przekonać, że nie można ranić uczuć osób niewierzących i wyznawców innych religii. Tym bardziej teraz, kiedy tak szeroko otwarto drzwi dla muzułmańskich imigrantów. Mogliby się poczuć urażeni, a może i nawet dyskryminowani.
Pracodawca wie, że życzenia „Merry Christmas and Happy New Year” brzmią prawie jak prowokacja, stanowią wyraz ciasnoty intelektualnej lub formę indoktrynacji. Mogą grozić wywoływaniem uprzedzeń. Więc należy je eliminować. Taki sposób myślenia coraz częściej przestaje dziwić, a przez wielu uważany jest za normę.
A może niektórzy pragną przygotować się na nadejście nowej epoki? Bo jak twierdzą niemieccy demografowie, w roku 2050 Europa stanie się kontynentem muzułmańskim. I nawet jeśli ta prognoza do końca nie brzmi zbyt przekonywująco, to nie można jej całkowicie wykluczyć ani ignorować.
Problemy z Bożym Narodzeniem nie ominęły naszego kraju. Oblicza się, że w Wigilię tego roku będzie pracować około 150 tys. osób w sieciach handlowych. Według planów, w Tesco w wigilijne popołudnie personel będzie zmuszony pracować – do godz. 17, w Carrefour – do 17, w Real – do 17. Zdecydowana większość zatrudnionych to zapracowane kobiety, matki i żony. I prawie nikt nie zastanawia się czy ten przymus pracy w wyjątkowy dzień roku – Tajemnicy Wcielenia Syna Bożego – jest znakiem szacunku dla drugiego człowieka i jego przekonań. Zasadniczo nikt nie pyta, dlaczego tym osobą odbiera się prawo do spokojnego spędzenia świąt w gronie rodzinnym? Nietrudno zgadnąć co odpowiedzą współcześni szamani. Bez zająknięcia zaczną prawić o racjach ekonomicznych, utracie zysków, wygodzie dla klientów, standardach europejskich …
To odwracanie kota ogonem. Typowe bzdurzenie. Bo dla nich pracownik jawi się tylko i wyłącznie jako „narzędzie” lub „siła robocza”. I w razie potrzeby można go zastraszyć lub wymienić jak rzecz. Życie sprowadzają do konsumpcji i używania. A najważniejszy jest maksymalny zysk i rozpromienione twarze akcjonariuszy, degustujących w rozmarzeniu najlepsze roczniki szampana. Tylko „Tam, gdzie użyteczność zostaje postawiona ponad prawdę (…) człowiek staje się niewolnikiem użyteczności i tych, którzy decydują o tym co użyteczne” (kard. Josef Ratzinger, „Wiara, prawda, tolerancja”).
W czasach dzisiejszych przeraża nie tylko niszczenie chrześcijańskiego dziedzictwa Starego Kontynentu, ale dominujące w myśleniu uprzedmiotowienie osoby ludzkiej. Na szczęście nie jest ono w stanie zagłuszyć ani unieważnić pytania postawionego przez arcybiskupa Canterbury u progu XII wieku.
Emil Mastej