Tadeusz
M. Kilarski
.................... Wiarygodnosc ..... wiec nawet tego nie ma we mnie ? Jednej struny co tknieta czystym zabrzmi tonem ? Wiec to co moim bylo zniszczylem nikczemnie Pokrywajac pastiszem cele wyznaczone ? ....... Wiec to co mnie okresla tylko piramida Fantastycznych pomyslow zastyglych w przestrzeni ? Czy mitycznosc istota ? czy tylko egida Bezbarwnej codziennosci, ktora pragne zmienic ? Dla przyjaciol i bliskich jestem jak tablica Na ktorej wypisane jedynie szalenstwa - A przeciez bywam rowniez tam gdzie okolica Zachowala choc w czesci znamie czlowieczenstwa Wiec czemu mi nie wierza ? czy az tak zbrukalem Kazde slowo, reakcje w przeszlosci godzinie ? Czy oprocz blazenady nic ludziom nie dalem ? Czy wraz ze mna - co we mnie bezpowrotnie zginie ? Wiarygodnosc ..... wiec jestem jak czlowiek bez twarzy ? Jak kregoslup pokryty kirem imitacji ? Przyjaciele ! powiedzcie - ktory z was nie marzyl O tym samym ..... tak samo bladzac w egzaltacji ?! Czyzby dar zrozumienia byl darem wybranych ? Rejestracja pamieci mozaika skojarzen ? Jak przed laty was widze w szalenstwo odzianych - Niewolnicy pragnien, zmyslow, mocnych wrazen ! A dzisiaj gdy stoicie juz po drugiej stronie Rzeki doswiadczenia - wolni od slabosci - Kogo szukam - pytacie ! za czym wiecznie gonie ? Alienacje zrzucajac na karb naiwnosci. Nie mam w sobie atutu daru przekonania Jesli kiedys mialem, moge nie miec wiecej - Ale zawsze zostanie pioro do pisania Szukajace schronienia w lekko drzacej rece Moze kiedys to pioro zdola wytlumaczyc Labirynt moich sciezek i jego przyczyny Moze wtedy cos wiecej zdolacie zobaczyc - Chocby zrozumienie w i a r y
g o d n e j winy ..... Krakow, 1982 r.
|