Tym razem zatytułowała Teresa Krukowska swój program „Forever Young”. Pobrzmiewa w nim postulat wiecznej młodości albo jak mówi się ładnie po angielsku „a wishful thinking”. Każdy (?) chciałby być wiecznie młody. A może tytuł miał być dowcipem kwietniowym, jako iż pierwszy wieczór odbył się w centrum Winterthur w piwniczce „Peterhans” właśnie pierwszego kwietnia 2017. W każdym razie ten „prima aprilis” był ponownie udanym na scence Teatro „Panoptikum”. Tradycyjne powtórzenie premiery nazajutrz w niedzielę też.
Diw było mnóstwo w historii estrady i filmu. Reżyserka musiała dokonać cięć skalpelem selekcji. Zostało na placu 10 diw interpretowanych przez cztery wykonawczynie, wierne szwajcarskiej scenie: Małgorzata Baltaziak, Veronica Bielawska, Krystyna Lisowski i Julia Murdzinski. A przedstawiły szlagiery („evergreeny”) niegdyś wykonywane przez (alfabetycznie według nazwisk): Doris Day, Marlene Dietrich, Hildegard Knef, Zarah Leander, Brenda Lee, Marilyn Monroe, Hanka Ordonówna, Edith Piaf oraz Barbra Streisand. Tych szlagierów słucha się nader chętnie, jako że one są świetne ponadczasowo. Tkwi w nich immanentnie głęboka harmonia muzyki i tekstu. A dodając do tego wyborne wykonanie polsko-helweckich sław otrzymujemy jako słuchacze produkty pierwszorzędnej jakości.
Przy okazji natykamy się na aspekt smutny: wiele z wymienionych nazwisk już jest czasem zapomnianych, co potwierdza jedynie rzymskie przysłowie „sic transit gloria mundi”, czyli że „tak mija sława na świecie”. Tak jak czytelnicy znają treść powieści ale nie pamiętają nazwiska autora, tak samo tu znamy melodie, ale nie wiemy czasem kto je wykonywał niegdyś z sukcesem. Ale na czasu potęgę nie ma nawet zaklęcia w formule „forever young”…
Tematem dominującym przed mikrofonem w Winterthur była oczywiście miłość z wszelkimi akcesoriami: uśmiech, rozmowa telefoniczna, konwenanse, dowód uczuć, melancholia, tajemne znaki, drgnienie serca, zamglone oczy, zdrada za rogiem, łzy, melancholia, crescendo grzechu, ta trzecia, szepty nie tylko do ucha, klejnoty umacniające uczucia, wróżby, kwiaty (czerwone róże!), złość, domaganie się kłamstw, przeszłość i przyszłość oraz meandry samych odczuć. Oczywiście lista ta jest otwarta na inne aspekty. A tych jest jeszcze legion!
Jak zwykle niezwykle inteligentny i wysokiej klasy estradowej akompaniament zagwarantowało trio męskie „Fourth Floor” : Jan Freicher (fortepian), Marcin Grabowski (kontrabas i wokaliza) oraz Dominik Rosłon (perkusja i wibrafon). Ich popisy solowe oraz wariacje są doprawdy bez zarzutu. Scenografia pochodziła od Lidii Jurgowiak. Tym razem skoncentrowała się na słynnym portrecie Marilyn Monroe, przedstawiając jego stonowaną wariację w stylu A. Warhola. Powstaniu kolejnej premiery w Winterthur pomogło finansowo Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP, za co należą mu się dzięki!
Teresa Krukowska wplotła intermezzo, wątek „prozatorski” w ciąg niemal dwu tuzinów szlagierów. Na scenie wystąpiła Szwajcarka Charlotte Pedergnana, frywolnie przed mikrofonem prezentując swoją ukochaną diwę. Diwa okazała się bokserem – Charlotte miała bokserskie rękawice na rękach! Mohammed Ali jest jej faworytem, gdyż pokonawszy wiele trudności od dzieciństwa, doszedł do wielkich sukcesów. Potwierdziło się rzymskie przysłowie „per aspera ad astra”. Zatem jedynie przez pokonywanie problemów możemy sięgnąć do gwiazd. Austriak Alexander Kunze przedstawił krótkie curriculum vitae Marlene Dietrich a Wiesław Piechocki (też z Austrii) udając aktorsko kompozytora Michaela Jary ukazał skomplikowany życiorys Szwedki Zarah Leander. Zrobiła gigantyczną karierę w faszystowskich Niemczech na estradzie i w filmie. A muzykę dla niej komponował właśnie Michael Jary (czyli Max Jarczyk), Ślązak z Laurahütte, czyli z dzisiejszych Siemianowic.
Solistki w estradowych występach u Teresy Krukowskiej potrafią ukazać wszystkie rejestry swych umiejętności. Słuchacze, czyli wierna publiczność jest raz otoczona romantycznością i smutkiem, raz wykonawczynie wywołują uśmiech lub śmiech. Estetycznie ubrane, harmonijnie do utworów są w sensie pozytywnym „das ewig Weibliche” jakby rzekł Goethe. Wachlarz kontrastów jest obszerny: filuterność i zaduma, utrata nadziei i wieczne marzenia o lepszym jutrze.
Takie doznania gwarantowane są przez programy niestrudzonej Teresy Krukowskiej, angażującej już nie tylko Szwajcarię i Polskę, lecz powoli – jak widać powyżej – Austrię ku chwale polonijnej estrady.
Wiesław Piechocki