Informacje z życia Polonii w Szwajcarii... Wydarzenia, spotkania, imprezy... Artykuły, felietony, reportaże, reklamy polskich firm - to wszystko znajdziesz w "Naszej Gazetce".

Wojtkowi Młynarskiemu na pożegnanie

About

– No i z czego się pani tak śmieje? – zapytał patrząc gdzieś w dal ponad moją głową – Uśmiecham się do pana, żeby nam dobrze poszło – powiedziałam i obejrzałam się szyb­ko za siebie, co musiało mieć efekt komiczny, bo z kolei on się roześmiał… i poszło nam dobrze!

Byliśmy w mini-garderobie teatrzyku Kornhaus w szwajcarskim miasteczku Baden, gdzie miał mieć występ przed polską publicznością, liczną, jak na szwajcarską Polonię, niewielką, jak na niego, przyzwyczajonego do wielkich scen.

Tak, tak, w Szwajcarii wszystko oprócz Alp jest malutkie i on wydawał się o wiele za duży jak na niewielkie pomieszczonko niegdysiejszego spi­chlerza przekwalifikowane na przebieralnię dla artystów.

Nie, nie bałam się spotkania „mała ja i Wielki On”, choć skądinąd wiedziałam, że jest cięty na dziennikarzy i potrafi niemiło usadzić.  Po prostu nie zakładałam, że nie pójdzie nam dobrze. Za bardzo byłam go ciekawa i za bardzo go po­dziwiałam. Zresztą Basia mnie uprzedziła.

Odtąd jeszcze kilka razy miałam możność spotkać się z nim na wywiadowanie i fotografowanie i każde to spotkanie było nadzwyczajne, mądre a zabawne, choć miał opi­nię rozmówcy trudnego.

Któregoś razu odwiedziłam go w jego warszawskim mieszkaniu, gdzie od niedawna i, jak się miało okazać, na niedługo, mieszkał razem ze swoją drugą żoną. Wypełnił so­bą całe drzwi wejściowe, obok jego nogi dorodny rudy kot – Niech pani uważa, potrafi być agresywny – przywitał mnie… Kot poruszył groźnie wąsami…

Wojciech Młynarski, talent tekściarski równy Hemarowi, Przyborze, Osieckiej… mistrz cierpkiej satyry, celnych puent, niezrównany ironista, uroczy konferansjer, nieoczekiwanie liryczny poeta… Niedościgniony tłumacz Okudżawy i Wysockiego z jednej strony, z drugiej Brassensa,  Piaf, Aznavoura, Brela… przebojów Bécaud, Montanda, Le­granda, Garou… Gigant słowa.

Od młodości legenda, do śmierci genialny obserwator życia w Polsce, polskiej polityki, polskich przemian. Kronikarz swoich czasów, autor ironicznej historii Polski drugiej połowy XX i pierwszej dekady XXI wieku, dziejów PRL-u i III. RP spisanych w ponad dwóch tysiącach piosenek i wierszy, jedyny taki twórca na zawsze.

A my, Polacy mieszkający w malutkiej Szwajcarii i czytający małe czasopismo „Nasza Gazetka”, mieliśmy go – dzięki jego siostrze Barbarze najpierw w Domu Polskim a potem w Klubie Miłośników Żywego Słowa, który w 1986 roku założyła – dla siebie, na kilka metrów do sceny, na uścisk dłoni, na krzesło przy wspólnym stole…

Przez te wszystkie lata wystąpił przed nami kilkanaście razy. A potem dołączał do wspólnych biesiad, do kolędowania, nocnych Polaków rozmawiania… Wielokrotnie w spotkaniach tych brała udział także mama „Basi i Wojtka”, pani Magdalena, raz wystąpił z młodziutką wtedy córką Pauliną… (córka Agata też pojawiła się w Klubie, ale nie z ojcem, a z Beatą Tyszkiewicz, jako moderatorka spotkania).

Przyjeżdżał też z wielkimi spektaklami, na dużą scenę, do Kurtheater w Baden. Z ka­baretem „Dudek”, z widowiskiem „Hemar”… Zawsze pełna sala i zawsze każdy zdziwiony, że tak nas tu dużo, w naszej drugiej ojczyźnie, szwajcarskiej… kto tylko mógł przyjeżdżał… I wyjeżdżał zachwycony językiem polskim na najwyższym poziomie…

Może i wiedzieliśmy, że miewa w życiu fazy bardzo dobre i fazy dużo gorsze, niezwyczajną amplitudę, ale o jego chorobie, tak zresztą charakterystycznej dla geniuszy, chorobie afektywnej dwubiegunowej, nawet jeśli coś wiedzieliśmy, to przecież nie mu­sieliśmy się z nią konfrontować, dla nas był nieskazitelny. Jakby nam wpadła do podoł­ka prawdziwa gwiazda z nieba. Nasza osobista, prywatna.

Ale czyż to nie jest cechą największych autorów piosenek, że gdy się słyszy ich słowa, to jakby dla każdego ze słuchających z osobna pisane? W każde indywidualne życie wpisane? Wojciech Młynarski zostawił bardzo wielką rodzinę, a ta polsko-szwajcarska była mu taka bliska, taka oddana, „nasz” Wojtek był przez nas wszystkich zwyczajnie kochany!

Ela Binswanger

Wydawca i Redaktor Naczelny: Tadeusz M. Kilarski