W trzecim numerze wydawanego we Lwowie dwutygodnika „Przegląd Wszechpolski” (z 1.02.1895 r.) ukazała się anonimowo obszerna wiadomość, opatrzona nagłówkiem: „Rapperswyl w Stanie Waszyngton nad Oceanem Spokojnym dnia 5 stycznia 1895”.
„Przegląd Wszechpolski”, firmowany przez Polskie Towarzystwo Handlowo-Geograficzne, był kontynuacją wydawanego od roku 1892 „Przeglądu Emigracyjnego” i zajmował się różnymi aspektami polskiego wychodźstwa u schyłku dziewiętnastego wieku. Wspomniane towarzystwo funkcjonowało także później pod wymownymi nazwami Polskie Towarzystwo Kolonizacyjne i Związek Kolonialno-Wywozowy. W połowie roku 1895 „Przegląd Wszechpolski” stanie się faktycznie organem Narodowej Demokracji, która miała nieco inną wizję polskiej polityki kolonialnej – Roman Dmowski będzie nawet atakował działaczy Polskiego Towarzystwa Handlowo-Geograficznych (zwłaszcza wysuwaną przez Józefa Siemiradzkiego koncepcję utworzenia w Paranie „Nowej Polski”) i sam pojedzie na przełomie lat 1899/1900 do Brazylii(1).
Anonimowy autor listu znad Oceanu Spokojnego, polski ksiądz-misjonarz, informował z radością o założeniu „nowej kolonii polsko-litewsko-słowiańskiej na dalekim zachodzie w stanie (państwie) Washington, Whatcom Co[unty] (powiecie) w dolinie cudownej Acme wielkiej zwanej”.
Skąd szwajcarska nazwa osady? Wyjaśnia to następujący akapit listu misjonarza: „O ile Rapperswyl szwajcarski ma zgromadzać złoto, srebro z ofiar serc ludu do skarbu narodowego, by dopomóc do wskrzeszenia ojczyzny – o tyle Rapperswyl washingtoński przy granicy Kanady i zatoce morskiej Bellingham Bay niechaj będzie jedyną przystanią formowania szeregów w szkole wszechwiedzy narodowej i ćwiczenia sił młodzieńczych. W tej pracy sumiennej i poświęceniu się dla swych braci postępując, dorzucimy cegiełkę do owego gmachu narodowego, o którym prospekt 'Przeglądu Wszechpolskiego’ tak proroczo się wyraża: 'stworzymy w krótkim czasie zarodki i kolebki nowopolskich społeczeństw, mających wszelkie warunki samoistnego rodzimego rozwoju”.
Autor powiada następnie o sobie, że zawsze żył tą myślą i oto „po wielu walkach z żywiołami przeciwnymi” udało mu się zebrać grono podobnie myślących pobratymców.
Do listu załączona była mapa, przy której wyróżniono cztery punkty.
Pierwsze trzy dotyczyły połączeń kolejowych. Punkt pierwszy: „Linia kolei żelaznej Northern Pacific z Grattle [!] do Sumas (130 mil ang.) przerzyna naszą dolinę Acme”. Mowa tu niewątpliwie o odcinku działającej w latach 1864-1970 Northern Pacific Railway pomiędzy dużym portowym miastem Seattle a miasteczkiem Sumas na samej granicy z Kanadą.
Punkt drugi: „stacja Sumas łączy nas z linią d[rogi] ż[elaznej] Canadian Pacific i Great Northern”. Canadian Pacific Railroad, założona w roku 1881, działa do dziś, łącząc zachodnie wybrzeże z resztą Kanady i niektórymi stanami USA. Natomiast w drugim przypadku chodzi chyba o założoną w roku 1879 przez czterech Kanadyjczyków amerykańską Great Northern Railway, która łączyła Seattle z Minnesotą. Regionalna kanadyjska Great Northern Railway of Canada istniała krótko, w latach 1892-1907, i obsługiwała tereny między Quebec a Ontario.
Punkt trzeci: „stacja New Whatcom przy zatoce morskiej Bellingham Bay – łączy Geattle [!] z miastami (12) portowymi w Kanadzie, Vancouver i Alasce”. Tutaj mowa o założonej w roku 1883 kompanii Bellingham Bay and British Columbia Railroad, z trasą wiodącą z miasta Whatcom (obecnie Bellingham) przez graniczne Sumas do południowo-zachodniej Kanady.
Punkt czwarty: „Targi w miastach portowych dają gwarancję sprzedawania po cenie najwyższej produktów z naszej kolonii, zaś drzewo cedrowe, świerkowe, uznane za najlepsze w północnej Ameryce, lądem i wodą na cały świat wywożone, miliony zysku przynosi Amerykanom”. Ten punkt wskazywał na potencjalne kierunki handlowej ekspansji planowanej polskiej kolonii – eksport produktów rolnych i wysokiej jakości drewna. Dostępne łatwo w sieci dokumentalne fotografie Dariusa Kinsleya pokazują różne stadia obróbki drewna cedrowego w tych okolicach na przełomie wieków.
Końcowe akapity listu przynoszą informacje o miejscu, w którym zakupiono ziemię dla polskich osadników: to Nooksack. Zadbano też o transport ludzi i rzeczy: „Kompania linii d[rogi] ż[elaznej] „Northern Pacific” tyle dla nas łaskawa, iż bileta od New-Yorku wprost do „Acme Rapperswyl” Whatcom Co[unty] Wash[ington] blisko o połowę taniej naszym kolonistom sprzedawać będą. Tak samo kara frachtowa z sprzętami domowymi”.
Nooksack, położone przy Sumas River i w pobliżu większej Noooksack River, istnieje do dziś i liczy około tysiąca mieszkańców. Nie rozwinęło się wskutek licznych pożarów, jakie tu szalały w latach 1906, 1909, 1911, 1913 i 1922. W miasteczku są dwie stacje benzynowe i kilka kościołów. Na miejscowym cmentarzu spoczywają m.in. Darius i Tabitha Kinseyowie, małżeństwo fotografów, których kolekcję prac przechowuje Whatcom Museum w Bellingham. Szukając polskich śladów w okolicach zwróciłem uwagę na położone nieco na wschód od Nooksack wodospady Sygitowicz Creek Falls. Wodospady znajdują się na terenie prywatnym i nie są dostępne dla zwiedzających.
Nazwa Acme zachowała się jako nazwa osady, liczącej ćwierć tysiąca mieszkańców, położonej na wschód od Bellingham i na południe od Nooksack, a także sieci lokalnych produktów żywnościowych.
Po nazwie Rapperswyl w stanie Washington nie ma śladu(2) – zapewne księdzu misjonarzowi nie udało się ściągnąć w odległy zakątek wystarczającej liczby polskich osadników.
Pozostał list w lwowskim periodyku, z którego na koniec zostawiłem najsmakowitszy kawałek, opis miejscowej gleby: „ziemia koloru tabaczkowego, tłusta, bez piasku, kamieni, pagórków – warstwa pierwsza 16 cali, spodem glina popielata, w pokładzie 8 [cali] głęboka – w końcu grewel, piasek, skąd woda po deszczach wypływa do rzeki Nooksack i rzek pomniejszych, w których ryby – łososie, forele cały rok poławiamy”.
Nie złowił ksiądz misjonarz tym barwnym opisem polskich rolników, nie powstała osada Rapperswyl między Acme i Nooksack, ale pozostał ślad tego projektu, ślad nazwy, która miała łączyć ideę Muzeum Narodowego Polskiego na zamku w szwajcarskim Rapperswilu z nowym przedsięwzięciem na dalekich krańcach Stanów Zjednoczonych, prawie nad Oceanem Spokojnym.
Jan Zieliński
(1) Kwestie te omawia Jerzy Mazurek, Kraj a emigracja. Ruch ludowy wobec wychodźstwa chłopskiego do krajów Ameryki Łacińskiej (do 1939 roku). Warszawa 2006, s. 127-135.
(2) Nie wspomina jej sumienny Edmond S. Meany w książce Origin of Washington Geographic Names, Seattle 1923.