Już Polska piastowska stanowiła przysłowiowe „przedmurze chrześcijaństwa” broniąc orężnie swego istnienie i Europę przeciwko inwazjom wrogich hord Tatarów (m.in. bitwa pod Legnicą w 1241 r.). W późniejszych wiekach rosnące zagrożenie ze strony imperium osmańskiego (Turcja) i Tatarów angażuje ówczesną Rzeczpospolitą do dalszych walk w obronie chrześcijańskiej Europy. Najbardziej znamiennym tego świadectwem jest słynna „odsiecz Wiednia” dokonana przez polskie rycerstwo pod wodzą króla Sobieskiego.
Było to 335 lat temu, kiedy to Jan III Sobieski przybył z odleglej Polski na czele 27 tys. polskiego rycerstwa pod Wiedeń oblegany od 14-go lipca przez przeszło 200 tys. armię tureckich najeźdźców. Cesarz Leopold wraz ze swoim sztabem wycofał się na zaplecze i był jedynie obserwatorem zwycięskiego ataku polskich husarzy w ów dzień szczególnej chwały polskiego oręża: 12-go września 1683 r.
Wysłanie polskich sił zbrojnych pod Wiedeń stanowiło duże poświecenie ze strony Rzeczypospolitej wyczerpanej wojnami z Moskwą, Szwecją, Turcją, Tatarami, a także buntami kozackimi, nie mówiąc już o wewnętrznych sporach podsycanych przez ościenne monarchie. Pomimo tego król chrześcijańskiego narodu przyjął z gotowością apel skierowany do niego przez papieża Innocentego XI z wezwaniem o przyjście w pomoc wojskom koalicyjnym (austriacko-niemieckim) celem obrony zagrożonego cesarstwa Austrii i oswobodzenia oblężonego Wiednia
Brawurowe szarże polskich husarów dokonywane ze wzgórza Kahlenberg’u zmusiły do panicznej ucieczki tureckie hordy. Zwycięstwo obwieściły „urbis et orbem” bijące dzwony z wieź wszystkich kościołów oswobodzonej stolicy. Niezliczone rzesze mieszkańców wybiegły poza mury miasta wyrażając głośno swe uczucia wdzięczności i uwielbienie dla polskich oswobodzicieli.
Następnego dnia 13-go września w triumfalnym orszaku, przy entuzjastycznych wiwatach wiedeńczyków udał się król Sobieski ze swymi podkomendnymi do miejscowego kościoła. Oto krótka relacja naocznego świadka tego wydarzenia: Król Polski udał się do Kościoła OO. Augustynów, by złożyć akt dziękczynny Bogu za odniesione zwycięstwo. Przed ołtarzem Cudownej Matki Boskiej upadł na twarz intonując pieśń „Te Deum””. Świadek podkreśla przy tym brak okazania wdzięczności ze strony Władz cesarskich i miejskich, których głowni przedstawiciele nie uczestniczyli nawet w tej uroczystości. W istocie cesarz Leopold od początku okazywał jakąś osobistą niechęć względem zwycięskich obrońców stolicy jego cesarstwa.
Dopiero na trzeci dzień po „odsieczy”, 15-go września miało miejsce spotkanie króla Sobieskiego z cesarzem Leopoldem w pobliżu polskiego obozu. Obaj monarchowie zbliżali się ku sobie na koniach. Kto pierwszy miał złożyć powitalny ukłon? Sobieski podniósł rękę, aby przygładzić sobie wąsa. Leopold myśląc, że król Polski czyni gest powitania, spiesznie zdjął z głowy swój kapelusz. Z kolei więc Sobieski, po przygładzeniu wąsa, sięgnął po swój kołpak na głowie.
Powitaliśmy się dość uprzejmie – pisze o tym spotkaniu Sobieski do swojej królewskiej małżonki „Marysieńki” (Marie Casimir Louise) w liście z 17-go września. Skierowałem do niego kilka słów z pozdrowieniem po łacinie. Odpowiedział mi w tym samym jeżyku w dobranych słowach. Sobieski był wielce zaskoczony, że cesarz Leopold nie zasalutował nawet w odpowiedzi na wyrazy hołdu członków polskiego sztabu. Po wymienieniu kilku słów pożegnania obydwoje monarchowie odjechali, każdy w swoją stronę. Nasi ludzie – pisze dalej w swym liście król polski – byli mocno urażeni. Skarżyli się w głos, że cesarz nie widzial za stosowne wyrazic im podziekowania za tyle ich trudow i poswiecen. I Sobieski odniósł wrażenie jakby nie chciano nas tu więcej widzieć.
Ta nieuzasadniona niechęć do Polski ze strony cesarstwa objawiła się w sposób konkretny w niecałe sto lat później (w 1772 r.), kiedy to Cesarstwo austriackie wraz ze swymi wspólnikami: Prusami i Rosją rozpoczęło akcję zmierzającą do całkowitego unicestwienia Rzeczpospolitej. Trzej monarchiczni wspólnicy dokonali tego w 23 lata później (1795 r.). Odrodzenie niepodległej Rzeczpospolitej nastąpiło dopiero w 123 lat później (w 1918 r.) w wyniku upadku wszystkich trzech monarchii i zwycięstwa sił demokracji, w czym był również ofiarny wkład Polaków.
Niewdzięczność władz austriackich, jaką doświadczyli polscy oswobodziciele cesarskiego Wiednia przed 335 laty, powtarzała się wielokrotnie w późniejszych latach ze strony i innych państw korzystających z polskich bohaterskich działań bojowych „za naszą i waszą wolność”. Tak to m.in., resztki Polskich Legionów Dąbrowskiego utworzonych w 1797 r. dla niesienia zbrojnej pomocy „w służbie Francji” wysłane zostały na oczywistą zagładę przez Napoleona (wkrotce po zawarciu traktatu z Austrią w Luneville’u w 1801 r.) na wyspę San Domingo, gdzie wyniszczyły ich epidemie i krwawe walki ze zbuntowanymi tubylcami murzyńskimi.
Po zwycięstwie odniesionym w I-wszej Wojnie światowej nad Państwami Centralnymi, do którego przyczyniły się również polskie siły zbrojne (m.in. Polska Armia gen. Hallera), zwycięskie Państwa Sprzymierzone nie poparły żądania zwrotu odrodzonej Polsce miasta Gdańska i dawnych ziem polskich na Śląsku i Pomorzu. A w 1944 r. ówczesny sąsiad Polski od wschodu, Związek Radziecki, w którego również sprawie walczyła u boku Armii Czerwonej stutysięczna Armia Polska im. Tadeusza Kościuszki, ponosząc krwawe ofiary w zwycięskich walkach z hitlerowskim najeźdźcą – odmówił udzielenia wojskowej obrony ginącej Warszawie. Armia Czerwona, z rozkazu Moskwy, stacjonując na drugim brzegu Wisły, była jedynie biernym widzem, tragicznych scen unicestwiania przez Niemców polskiej Stolicy i jej mieszkańców, na rozkaz Hitlera.
Znów po zakończeniu II-giej wojny światowej, Państwa alianckie, pod naciskiem „batiuszki Stalina”, zabroniły bohaterskiej Armii Polskiej gen. Andersa uczestniczenia w „marszu zwycięstwa” wojsk armii sprzymierzonych w Londynie. Szło to w parze z oddaniem Polski i Narodu w okrutne ręce władz reżimu stalinowskiego na długie lata.
Także obecnie, bezpodstawne znieważanie Państwa i Narodu Polskiego przez wrogie środowiska medialne i osoby tendencyjnie stronnicze na Zachodzie stanowi dalszy przykład niewdzięcznej obojętności wobec wielowiekowego i stałego wkładu Polski i Narodu do sprawy demokracji, kultury, nauki i sztuki dla dobra cywilizacji ojczystej i światowej.
Jak postępować w takiej sytuacji? Zacytujmy tu (parafrazując nieco) wezwanie Tadeusza Kościuszki, pozostające stale aktualne pomimo ubiegu przeszło 200 lat: „Nie składajmy broni, a przyjdzie zwycięstwo!“ Inaczej mówiąc należy nadal iść wytrwale, nie zrażać się, we wspólnej, narodowej sprawie, dla dobra „naszego i waszego”, bo jak raz oświadczył Ignacy Paderewski: „Sprawa narodowa to praca ciągła, praca stała, wytrwałość, niezłomność, ofiarność nieprzerwana z pokolenia na pokolenie. Zaniechać jej nie wolno.”