Barbarzyństwo… to pojęcie powinno zniknąć ze słownika współczesności. Rozwój ludzkości nie tylko w dziedzinie techniki, ale wiedzy, etyki i prawa nie przekłada się jednak na zanik tej kryminogennej dewiacji człowieka. II wojna światowa, wojny w Indochinach w latach 50-tych czy na Bałkanach w latach 90-tych ub. stulecia są tego aż nazbyt widocznym przykładem.
Niedawno mieliśmy kolejny przykład barbarzyńskiego postępowania. Można mniej lub więcej zrozumieć separatystów rosyjskich walczących z Ukrainą o oderwanie jej suwerennego terytorium i przyłączenie do Rosji, jednak wystrzelenie przez nich rakiety ziemia-powietrze w kierunku pasażerskiego samolotu Malezyjskich Linii Lotniczych i zamordowanie 298 niewinnych i bezbronnych ludzi jest barbarzyństwem największego kalibru.
Ponieważ zestrzelony samolot spadł na obszarze kontrolowanym przez separatystów słuchających rozkazów z Moskwy, wyglądało na to, że zacznie się podobna farsa i degrengolada jak w przypadku polskiego samolotu prezydenckiego. Pierwsze komunikaty bowiem nie mówiły o zamiarze przekazania „czarnych skrzynek” władzom Ukrainy,
na której terytorium wydarzyła się ta tragedia, ani Malezji, do której należała strącona maszyna, tylko do Rosji. Jednak ostra reakcja państw Zachodu spowodowała, że „black box” oddano Malezyjskim Liniom Lotniczym. Od katastrofy pod Smoleńskiem minęło ponad 4 lata. Wrak maszyny i czarne skrzynki nadal pozostają w rękach rosyjskich. Komentarz do tak „skutecznej” polityki zagranicznej rządu Donalda Tuska – zbyteczny.
Siedzi sobie szef banku centralnego wraz ministrem rządu przy wódeczce w knajpce i zastanawiają się głośno jak wesprzeć rząd pieniędzmi. Bankowiec widzi taką możliwość… ale nie podoba mu się inny minister, więc jeśli ów minister „odejdzie” może i pieniądze przyjdą. Wyobraźmy sobie, że miejscem zdarzenia jest Szwajcaria. I co? I nic. Szefa banku i ministra nie ma już na swoich stanowiskach. A Polsce… Również nic. Bankowiec i minister pozostają na stanowiskach, przestają chodzić do tej restauracji…
Wasz Redaktor