Do niedawna stosunki polsko izraelskie określano jako bardzo dobre. Takie zapewnienia padały z obydwóch stron. Podczas wizyty premier B. Szydło w Izraelu w 2016 r. szef rządu z Tel Awiwu mówił, że nasze kraje: „łączy kwitnąca przyjaźń i głębokie duchowe relacje”.
Faktycznie od blisko 30 lat strona polska, niezależnie od opcji politycznej, prowadzi politykę proizraelską. Wykazywaliśmy wiele dobrej woli dbając o dobre samopoczucie naszych partnerów wychodząc naprzeciw ich oczekiwaniom i życzeniom.
W 2013 r. rozpoczęło swoją działalność Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Łączny koszt budowy i wyposażenia wynosił około 320 milionów złotych, z czego Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przekazało prawie 90 milionów, a Miasto Stołeczne Warszawa wsparło budowę sumą 90 milionów złotych. Państwo polskie finansuje bieżącą działalność placówki.
W styczniu 2014 r. dokonano zmian ustawy o kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu powojennego. Na ich podstawie około 50 tys. ocalałych z Zagłady Żydów, ich małżonkom, a nawet dzieciom zamieszkujących poza naszym krajem, przyznano prawo do pobierania emerytury (100 euro) „z tytułu szkód doznanych ze strony nazistów i bolszewików na ziemiach polskich w czasie wojny i okresu stalinowskiego”. Przepisy weszły w życie od października 2014 r. dla mieszkańców EU, a w kwietniu 2015 r. dla obywateli innych krajów świata. Nigdy nie wyjaśniono podatnikowi polskiemu skąd ta wspaniałomyślność i nadgorliwość.
Na początku grudnia zeszłego roku Sejm przyjął ustawę dotyczącą przekazania z budżetu państwa 100 milionów złotych dotacji na fundusz wieczysty Fundacji Dziedzictwa Kulturowego, z którego finansowane będą prace konserwatorskie Cmentarza Żydowskiego w Warszawie. Może to nie jest czymś dziwnym i wyjątkowym. Po prostu chcemy ratować zabytki. Ale warto wspomnieć, że Cmentarz na Powązkach – uznany za pomnik historii – restaurowany jest z prywatnych składek Polaków.
Na forum Unii Europejskiej zawsze stawaliśmy w obronie Izraela, nawet kiedy był oskarżany o zbrodnie wobec Palestyńczyków. Mógł na nas liczyć jak na lojalnego sojusznika. Tym samym narażaliśmy się innym, psuliśmy z nimi relacje nie dbając o obiektywizm i własny interes. Wszystkim „wyrozumiałym” należy polecić lekturę książki N. Finkelsteina „Wielka Hucpa”. Znajdują się tam między innymi opisy żydowskich zbrodni i rasizmu. Autor, powołując się na raporty Human Rights Watch i Amnesty International, pisze między innymi o mordowaniu palestyńskich dzieci i dorosłych przez Żydów, niszczeniu palestyńskich domów, torturowaniu oraz świadomym okaleczaniu Palestyńczyków.
W ostatnich tygodniach rozwiewają się nasze iluzje. Stosunki z Izraelem przyjęły niespodziewanie formę konfliktu i to nie tylko dyplomatycznego. Wypowiedź ambasador tego kraju podczas 73-tej rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau wywołała burzę. Anna Azari zamiast przygotowanego wcześniej przemówienia potępiła nowelizację ustawy o IPN, penalizującą używanie sformułowania „polskie obozy śmierci”.
Niewątpliwie jej wystąpienie było ingerencją w wewnętrzne sprawy suwerennego kraju. Uczyniła to z pełną świadomością w obecności byłych więźniów obozu i najważniejszych osób w polskim rządzie. Mieliśmy do czynienia nie tylko z niezrozumiałym, ale zupełnie kuriozalnym zachowaniem dyplomaty. Stanowił jedynie wstęp do kolejnych odsłon konfliktu. IPN nie zgadzając się z zarzutami ambasador Izraela uznał naleganie na zmiany w nowelizacji ustawy za „zaskakujące”. W tym kontekście jawi się ważne pytanie, czy Izrael kiedykolwiek wprowadzając swoje prawa konsultował jest z przedstawicielami państwa polskiego?
Nie wypada podejrzewać pani ambasador o chwilowe zaćmienie umysłu ani nieznajomość historii drugiej wojny światowej na terenie Polski okupowanej przez Niemców (ratowanie Żydów w ramach akcji „Żegota”, pomoc Żydom niesiona przez żeńskie zgromadzenia zakonne, działalność rotmistrza W. Pileckiego, J. Karskiego, I. Sendlerowej, H. Sławika i wielu polskich rodzin jak Kowalscy czy Ulmowie). Zakładam również, że pani Azari i członkowie rządu izraelskiego, na czele z premierem znają historię Polskiego Państwa Podziemnego, które 18 marca 1943 r. oficjalnie uznało „szmalcownictwo” za: „ciężką zbrodnię wobec praw Rzeczypospolitej Polskiej”. I sprawców karano śmiercią (podkreślenie autora). Jestem również przekonany, że wiedzą, jaka kara groziła każdemu Polakowi i jego całej rodzinie za jakąkolwiek pomoc udzieloną Żydom.
Wobec trwających ataków strona polska wykazuje wyjątkowy umiar i takt. Zachowujemy się zbyt powściągliwie i potulnie wobec prowokacyjnych wypowiedzi premiera Izraela, któremu nagle nie odpowiada „kwitnąca przyjaźń”. Najwidoczniej czerpane z niej korzyści ocenił jako niewystarczające. Dlatego posadzono nas na ławie oskarżonych. I mamy nie tylko się wstydzić, ale musimy się tłumaczyć, kajać, przepraszać i przypuszczalnie po raz kolejny zadośćuczynić za nie nasze winy. Najlepiej w naturze lub walutach wymiennych.
Reagujemy anemicznie na antypolskie wypowiedzi i kłamstwa lidera opozycji Yair Lapida („to były polskie obozy śmierci i żadne prawo tego nie zmieni”), czy J. Grossa. Ten ostatni w wywiadzie dla „Die Welt” oświadczył, że: „więcej Żydów zginęło z rąk Polaków, niż Niemców”. A „Jerusalem Post” opowiadając się za kontynuacją wycieczek izraelskich uczniów do Polski podkreślił: „Powinni zobaczyć jak naziści i Polacy niszczyli społeczność żydowską”. Jakiej narodowości byli owi „naziści” tego już trudno się dowiedzieć od uczonych dziennikarzy. Użyta przez nich zbitka myślowa polegająca na zestawieniu nazistów z Polakami to nie tylko perfidnie wystudiowana metoda manipulacji, ale ostentacyjne oszczerstwo. To po prostu wyraz antypolonizmu.
I taki charakter miały pikiety zorganizowane pod polską ambasadą w Tel Awiwie i Rzymie. Według niektórych doniesień demonstranci mieli nawet wtargnąć na teren ambasady w stolicy Izraela. A przecież powinien być to obiekt szczególnie chroniony. Poza tym przysługuje mu status eksterytorialności ze wszystkimi konsekwencjami (Mówi o tym „Konwencja wiedeńska o stosunkach dyplomatycznych”; weszła w życie 24 kwietnia 1964 r.).
Gdy grupy narodowców planowały manifestację po ambasadą Izraela w Warszawie, wojewoda mazowiecki wykorzystał prawo pozwalające mu na zablokowanie zgromadzenia i uniemożliwienie przeprowadzenia manifestacji. Powodem miało być „przeświadczenie konfrontacji” i fakt, że mogłoby to „narazić na szwank powagę i interes państwa polskiego”. Widocznie w Izraelu nikt z polityków i samorządowców podobnego „przeświadczenia” nie miał i dlatego, w imię „głębokich duchowych relacji” nie podjęto kroków zapewniających bezpieczeństwo personelu ambasady polskiej. A swoją drogą, ciekaw jestem czy podobną beztroskę i brak przezorności wykazaliby wobec ambasady USA lub Rosji?
Podczas konfliktu głos zabrał naczelny rabin Polski M. Schudrich. Stwierdził między innymi:, „Kiedy słyszę, że „a Polacy czasem byli gorsi od Niemców” … Przecież to jest straszne. To jest coś strasznego i w ten sposób fałszuje się historię. To jest nie fair. W Izraelu naprawdę nie mogą czegoś takiego opowiadać! (…) Polski rząd uchwalił ustawę o IPN ponieważ nie chciał, aby powtarzano kłamstwo o współudziale Polaków w Holokauście. Teoretycznie ustawa nie zabrania mówienia prawdy, ale po prostu zakazuje mówienia kłamstw”. Szkoda, że ta wypowiedź jest wyjątkowo słabo słyszalna szczególnie w świecie angielskojęzycznym. Przy okazji warto zauważyć, że od dziesięcioleci na temat relacji polsko-żydowskich i faktycznej oceny sytuacji więcej mają do powiedzenia Żydzi mieszkający w USA i Izraelu aniżeli Żydzi mieszkający w Polsce. Poza tym ci „zagraniczni” najczęściej przypisują sobie prawo do posiadania monopolu na naprawdę o Zagładzie i wyłączność w interpretowaniu stosunków polsko-żydowskich.
Trwający konflikt wskazuje, że żyliśmy złudzeniami. I szybko z nich zostaliśmy ogołoceni. Gesty dobrej woli i naszą wrażliwość potraktowano jako słabość. We wzajemnych relacjach wykazaliśmy naiwność i budowali sojusz na fałszywych założeniach. Nie zachowaliśmy symetrii. To jest naszym grzechem. Dobrze byłoby go umiejętnie rozpoznać, aby móc wykorzenić.
Emil Mastej