A kiedy zycie zakpi z nas raz jeszcze
A kiedy życie zakpi z nas raz jeszcze
Niszcząc u źródła co mogło być morzem –
Moja Dobra Pani ! na wargach Twych złoże
Ostatni pocałunek ….. i odejdę z deszczem …..
I tylko o jedno w ostatnim spojrzeniu
Będę błagał Ciebie najdroższa Kruszyno –
Abyś wybaczając to co moja wina
Żegnała mnie chłodno w znudzonym milczeniu …..
Pomyśl wtedy, ze oto odchodzi zmartwienie
Niepokój codzienny, Twych dni zamieszanie …..
Pomyśl wtedy – jest dobrze ! już nic się nie stanie –
Już wszystko się stało ….. to snu przebudzenie …..
Dopiero gdy pamięć zniekształca miesiące
Weź Dziady – cześć IV w swoje drobne dłonie
I czytając powoli stronice po stronie
Powiesz – ach i ja tez byłam czyimś słońcem !
Potem jeszcze Upiór – historia bez ciała
Twoje oczy pochwycą, a serce zrozumie
Wargi szepną ….. lecz słowa zgina w głosów szumie –
Jego nie ma, choć kochał ….. i ja go kochałam …..
I jeśli nawet wtedy łza się wyrwie oku –
Łzy się nie wstydź, choć wokół elitarne grono –
Lecz wspomnij – on mówił – będę dobra zoną …..
Dobra matka ….. i jestem – nie przy jego boku …..
I nigdy nie pytaj czemu tak się stało
Bo kiedyś świadomość uderzy boleśnie –
Odważyć się na trudność nie było za wcześnie –
Tylko ludzie ….. na których wciąż się spoglądało …..
I nigdy nie pytaj o jego tułacze
Dni pozbawione Twojej obecności –
On umarł dla ludzi ! ….. odarty z miłości
Życiorys nie może wyglądać inaczej …..
On umarł ….. w dniu śmierci spętany żałobą
Z ironia na ustach światu urągając …..
Świadomy, ze tylko szaleńcy przetrwają
To co przeżył ….. w nadziei, ze zostanie z Tobą …..
Baden, 1986 r.